Polaków praca przymusowa w Niemczech

Utrzymanie potencjału gospodarczego agresora niemieckiego na stabilnym poziomie, a nawet zapewnienie przez pewien czas jego wzrostu, mimo coraz większego zaangażowania w wojnę, możliwe było przede wszystkim poprzez eksploatację niewolniczej1 siły roboczej, tj. poprzez zastąpienie robotników własnych, posłanych na wojnę, robotnikami obcymi oraz poprzez zapędzenie do pracy przymusowej tubylców w krajach podbitych. Temu służyła masowa deportacja ludności polskiej na roboty przymusowe do Rzeszy i jednoczesne przymusowe zatrudnienie milionów Polaków i Żydów na terenach inkorporowanych i w Generalnym Gubernatorstwie. Warunki pracy przymusowej na terytorium kraju i warunki pracy przymusowej w Niemczech były jednymi z ważniejszych przyczynków do unicestwienia ludności żydowskiej oraz dokonania ogromnej wyrwy w stanie biologicznym ludności polskiej. Zaś wyjazdy ludzi w wieku produkcyjnym, oderwanie ich od rodzin i niemożność zawierania małżeństw miało doprowadzić, w zamyśle Niemców, do spadku przyrostu naturalnego. Służyć miało przekształcaniu społeczeństwa polskiego w niezorganizowaną gromadę starców i dzieci, łatwą do ostatecznej likwidacji2.
Hitler w rozmowie z Frankiem 10 września 1940 roku powiedział o Generalnym Gubernatorstwie (w wersji powtórzonej przez Franka): “Ten kraj przyboczny Rzeszy Niemieckiej ma do wykonania specjalne zadanie – skończyć z Polakami za każdą cenę i dlatego nie mam potrzeby przeprowadzenia polityki zniemczenia. Obszar ten jest powołany do tego, aby był rezerwuarem robotników w pełnym tego słowa znaczeniu. Mamy to jedynie gigantyczny obóz pracy, gdzie wszystko co oznacza władzę i samodzielność jest w rękach Niemców …3.

Hitler w rozmowie z H. Frankiem, M. Bormannem, E. Kochem i B. Schirachem w dniu 2 października 1940 r., powiedział: “Ludzie Generalnego Gubernatorstwa, a więc Polacy …, powinni, aby móc żyć, eksportować tak jakby własną siłę roboczą, tzn. siebie samych; ale ich miejscem zamieszkania byłaby nadal Polska … Poziom życia w Polsce powinien być nawet niski, albo na niskim poziomie utrzymywany”. Bo Niemcy potrzebują tanich robotników, “ich niska cena byłaby na korzyść każdemu Niemcowi, także każdemu niemieckiemu robotnikowi”. (…) GG niech będzie polskim rezerwatem, wielkim polskim obozem pracy”. (…) “Idealnym obrazem byłoby: Polak może posiadać w Generalnym Gubernatorstwie tylko małą działkę ziemi. która jako tako zabezpieczy wyżywienie jego lub jego rodziny. Pieniądze  potrzebne mu na ubranie, dodatkowe wyżywienie itd itd., musiałby zarobić swoją pracą w Niemczech. Gubernatorstwo  niech będzie centralą wypożyczania niewykwalifikowanych robotników, szczególnie robotników rolnych … oni zawsze będą potrzebni jako tanie siły robocze”4.

Deportacje do pracy miały też wymiar polityczno-wojskowy. Niemcy dążyli do zagarnięcia możliwie wielu młodych “zdolnych do walki” mężczyzn, by odciągnąć ich od struktur podziemnych w Polsce. Obniżenie wieku osób zdolnych do pracy przymusowej do lat 14 miało w intencji Niemców objęcie tym przymusem młodzieży gimnazjalnej, w której także upatrywali źródło narodowego oporu5.
Jakże nieludzka, niczym niepohamowana była pazerność Niemców w eksploatowaniu polskich sił ludzkich do pracy w Rzeszy, świadczy treść zarządzenia (Runderlass) Wydziału Głównego Praca w “rządzie“ GG nr 41/42 z 23.3.1942 r., przyzwalającego na pochwytywanie w dzieci w wieku 13-15 lat na potrzeby rolnictwa w Niemczech6.

System

Na skutek branek do pracy przymusowej, znalazło się w Niemczech podczas wojny prawie 2,5 miliona Polaków, spośród których 1,28 miliona stanowili robotnicy uprowadzeni z Generalnego Gubernatorstwa (łącznie z okręgiem białostockim). W łącznej liczbie 5,7, miliona robotników cudzoziemskich w Rzeszy w połowie 1944 r. udział robotników z GG wynosił 21%. Było to największe względne obciążenie ludności ze wszystkich okupowanych terenów)7.

Celem ujęcia (Erfassung) jak największej liczby robotników dla rolnictwa i przemysłu w Rzeszy, Niemcy stworzyli w Generalnym Gubernatorstwie sprawnie działający, “szczelny” system, na który składały się:

  • propaganda i przyjmowanie zgłoszeń robotników, gotowych dobrowolnie wyjechać do pracy w Rzeszy;
  • wprowadzenie w październiku 1939 r. obowiązku pracy (wykonana praca obowiązkowa mogła pozostać bez zapłaty, a uchylanie się od niej ścigane było karami pieniężnymi, a nawet więzieniem)8:
  • uchylenie swobody umów o pracę i swobody wyboru miejsca pracy (wymóg uzyskania zgody urzędu pracy);
  • skrupulatna, wspomagana przez krótki czas wypłatą zasiłków, rejestracja wszystkich zdolnych do pracy (rozliczne kartoteki9, w tym, od początku 1941 r., kartoteka gospodarstw rolnych (landwirtschaftliche Betriebskartei10)). W pośpiechu rejestracji i w dążeniu do objęcia nią możliwie wielu osób nawet nie sprawdzano, czy zgłaszający się byli faktycznie bezrobotnymi; 
  • głodowe płace, niskie renty i świadczenia ubezpieczeniowe, wymuszające “dobrowolną” rekrutację robotników;
  • wprowadzenie karty pracy dla zatrudnionych w GG11 i tym samym wyeksponowanie bezrobotnych, nie posiadających karty, na ryzyko wywózki na roboty do Niemiec; inną funkcją karty pracy było ukrócenie swobody przemieszczania się i zmiany miejsca pracy;
  • imienne wezwania indywidualne (w oparciu o kartoteki) do stawienia się w punkcie zbiorczym lub w urzędzie celem wyjazdu do pracy. Taka metoda pozyskiwania siły roboczej, określana w języku urzędniczym okupanta jako “Beorderungsverfahren” nie sprawdziła się. Odzew był mizerny. Tylko nieliczni stawiali się na wezwanie. Przykładowo, w gminie Szczytniki na 51 wezwań zareagowała w sierpniu 1942 r. jedna osoba12;
  • nakazanie wójtom typowania kandydatów do wyjazdu13 w liczbie ustalonej przez urząd pracy (kontyngent); powoływano tzw. komitety kwotowe, składające się z co najmniej sześciu członków (burmistrza, przedstawiciela parafii, nauczyciela, osób darzonych szacunkiem w gminie14); 
  • rozporządzenie (1942) o zobowiązaniu do służby (w tekście rozporządzenia: “świadczenia usług”)15 jako formalna podstawa kierowania do pracy w Niemczech i na obszary wcielone do Rzeszy oraz do pracy w samym GG; 
  • terror łapanek i obław z użyciem sił policyjnych, stosowanie innych kar i nękanie, branie zakładników dla wymuszenia stawiennictwa osób wezwanych do wyjazdu. 

Lata 1939/1940

W pierwszych miesiącach okupacji werbunek ochotników do pracy w Rzeszy był możliwy i w miarę skuteczny wśród ludności wiejskiej. Wynikało to z kursujących jeszcze pozytywnych opinii i wspomnień z przedwojennych wyjazdów na saksy, względnie dobrych ongiś, transferowanych z Niemiec zarobków, a jednocześnie z aktualnej, doskwierającej biedy i braku perspektyw – głównie w rodzinach chłopów małorolnych lub wyrobników folwarcznych. Stojąc przed wyborem między bezpłatnym de facto obowiązkiem pracy i przymieraniem z głodu w Generalnym Gubernatorstwie a wyjazdem do Rzeszy, zostali poniekąd zmuszeni do zarejestrowania się16. Nie były to więc zgłoszenia dobrowolne, tak ochoczo wciągane do statystyk, lecz wymuszone nędzą “ochotników”, na dodatek rozmyślnie przez Niemców potęgowaną. Był to przymus pośredni do wyjazdów, nazywany również “przymusem motywacyjnym”17.

Niemiecki plakat propagandowy zachęcający Polaków do zgłaszania się na roboty do Niemiec. Źródło: APR 1192/255.

Taka “dobrowolność” bazowała też na oszukańczej propagandzie niemieckiej. To, co gubernator Frank obiecywał w swojej odezwie z 25 stycznia 1940 r., że robotnicy rolni “mają możność, pod dobremi warunkami znaleźć pracę w Niemczech” i “ze swych zarobków tyle do domu posłać, że ich rodziny będą w ten sposób zupełnie zabezpieczone”, było świadomym i zamierzonym kłamstwem. On sam wiedział już wtedy o katastrofalnych warunkach pracy, pobytu i niemal zerowym wynagrodzeniu robotników z Polski18
Na ile dobrowolne były wyjazdy, świadczyła praktyka niektórych gorliwych szefów lokalnej administracji niemieckiej. Organizowali oni porywanie ludzi z ulic miasteczek, a nawet z pól po wsiach do punktów zbiorczych, gdzie po przeprowadzeniu badań lekarskich, zmuszano ich do podpisania „dobrowolnego” zgłoszenia do pracy w Niemczech.

Nie dość, że traktowanie Polaków zatrudnionych w Niemczech było bezprzykładnie złe, to na dodatek do wyjazdów na roboty zniechęcały nadchodzące wieści z Niemiec, że giną tam ludzie podczas nalotów alianckich. Nieproporcjonalnie wiele było ofiar wśród zagranicznych robotników przymusowych, albowiem dla nich często nie było miejsca w schronach przeciwlotniczych i w tzw. Luftschutzraum, specjalnie wzmocnionych piwnicach domów mieszkalnych19. W niektórych miejscach w Rzeszy tereny fabryczne otoczone były barakami, niczym ludzkimi tarczami, w których zakwaterowani byli cudzoziemscy robotnicy. 
Gdy napływające z Rzeszy złe wieści od posłanych tam robotników polskich spowodowały prawie całkowity zanik zainteresowania dobrowolnymi wyjazdami20, władze okupacyjne rozszerzyły zakres stosowanego już przymusu. Gubernator Generalny Frank zaapelował w kwietniu 1940 r. do starostów o wspieranie arbeitsamtów i policji w siłowym pozyskiwaniu dalszych pracowników rolnych21.

Inną formą poszukiwania kandydatów do pracy było ich werbowanie przez wysłanników majątków ziemskich lub zakładów przemysłowych. Do zabiegów propagandowych angażowano tu robotników polskich, już przebywających w Niemczech, którzy mieli wychwalać dobrodziejstwa pracy w Rzeszy. Misje te, do których wrogo wręcz odnosiły się lokalne arbeitsamty w GG, rychło okazały się bezskuteczne i równie rychło zostały zaniechane22.

Napływające do GG “zamówienia” na przymusowych robotników do pracy w rolnictwie niemieckim, niczym na targowisko niewolników do roboty na plantacjach, nie ominęły powiatu buskiego. W maju 1940 r. radca rządowy dr E. Geib23, zastępca starosty powiatowego w Bärn w Kraju Sudetów, zwrócił się “po znajomości” do starosty Schäfera o przysłanie robotników rolnych, albowiem gniótł ich tam niedostatek siły roboczej i powszechny był lament o dostarczenie kolejnych parobków polskich. Zamiast robotników Geib otrzymał uprzejme objaśnienie, że werbunek ochotników napotyka na trudności i że wysłanie “sił roboczych” możliwe jest tylko przy użyciu “siły policyjnej”. Schäfer sugerował przyjazd do Buska przedstawicieli większych majątków ziemskich, wybranie potrzebnych ludzi i zabranie ich za zgodą arbeitsamtu24.

Fot. Mieszkańcy Radomia przed urzędem pracy. Wrzesień 1939 r25.

Wprowadzony obowiązek pracy dla mężczyzn w wieku od 18 (niedługo potem – od 14) do 60 lat, rejestracja bezrobotnych i przemyślne powiązanie wypłaty zasiłku dla bezrobotnych z pisemnym wyrażeniem zgody przez świadczeniobiorcę do wyjazdu do pracy w Niemczech, gdy zostanie do tego wezwany, zwiększyły znacząco liczbę robotników polskich skierowanych do Rzeszy26. Bezrobotni Polacy mieli tygodniowo otrzymywać zasiłek do 9 zł oraz do 4,20 zł na pierwszego członka rodziny i po najwyżej 2,40 zł na następnych. 
Mocą rozporządzenia z 16 grudnia 1939 roku, rozszerzono krąg pobierających zasiłek o ludność wiejską. Bo największe zakusy miała administracja niemiecka wobec robotników rolnych i chłopów i właśnie ich rejestracją była najbardziej zainteresowana27.
Duża część ludności szybko rozpoznała cel tych machinacji i próbowała unikać rejestracji. 
Zamierzony przez okupanta cel rejestracji bezrobotnych ujawniony został bez jakichkolwiek już ogródek 25 stycznia 1940 roku, gdy gubernator generalny Frank oznajmił w odezwie: “Wszystkie osoby zdolne do pracy, które otrzymują wsparcie ze strony Urzędów Pracy lub też stoją pod opieką społeczną, mają obowiązek zaraz się do pracy zgłosić. Chodzi głównie o mężczyzn i kobiety w wieku między 16-tym a 50-tym rokiem życia”.

Fot. Odezwa Gubernatora Generalnego Franka28.

Gdy cel ten został osiągnięty, nakazał Frank wstrzymać wypłatę zasiłków dla bezrobotnych z dniem 1.5.1940 r. Jego kolejna odezwa, rozplakatowana tego samego dnia, zawierała już groźby przymusu. Rozpoczęto wyznaczanie kontyngentów gminom wiejskim, tj. liczby osób, które miały być wysłane do pracy w Rzeszy. 

Sandomierski biskup Jan Lorek w swoim zatroskaniu o los wiernych odważył się interweniować w maju 1940 r. u władz okupacyjnych, postulując, by zaniechały przymusu i poprzestały na dobrowolnej rekrutacji robotników. W odpowiedzi Niemcy wyrazili gotowość wstrzymania przymusowych branek, ale tylko wtedy, gdy ochotników będzie dosyć. Biskup zwrócił się zatem do proboszczów w swojej diecezji słowami: ”Uważam za konieczne podać to wszystkiej ludności naszej diecezji do wiadomości z zaznaczeniem, że ludzie bezrobotni, szukający pracy, i mogący wyjechać do Niemiec mogliby przez swój wyjazd odciążyć jednostki niezbędnie potrzebne w kraju ze względów gospodarczych, rodzinnych, lub osobistych. Dodaję również, że według zapewnień władz niemieckich pewna ilość księży będzie dopuszczona do wyjazdu z robotnikami w charakterze duszpasterzy”29.

Od dobrowolnych zgłoszeń do terroru łapanek

W raporcie sytuacyjnym za kwiecień 1940 r. starosta buski Schäfer meldował swoim zwierzchnikom o sukcesie wysłania 3000 “sił roboczych” do Rzeszy. Można zakładać, że byli to wtedy jeszcze w większości ochotnicy.
Choć jeszcze względnie duża była wtedy liczba ochotników do pracy w Rzeszy, to jednak było to dla Niemców za mało. Zastosowali więc model mieszany: werbunek ochotników i jednoczesny terror łapanek, do których właśnie potrzebne były siły policyjne. W maju 1940 r. starostwie w swoich raportach zgodnie apelowali o ich wzmocnienie, bo bez policji nie byli w stanie realizować swoich zadań. Straszenie tylko zastosowaniem policyjnych środków przemocy, twierdzili, bez faktycznego ich wdrożenia podkopuje autorytet  Niemców.30.  

Zrozumiała niechęć ludności polskiej do wyjazdów, wręcz ukrywanie się dla ich uniknięcia, spowodowały, że podstawą działania urzędów pracy stał się przymus w różnorodnej formie. Przede wszystkim organizowano łapanki i obławy, by z wykorzystaniem sił policyjnych schwytać osoby niezatrudnione lub wezwane do stawienia się w urzędzie.

Jedną z pierwszych w powiecie buskim była łapanka we wsi Brzeście (gm. Pińczów) 7 marca 1940 roku31.

Najczęściej policja i żandarmeria obstawiały wieś nocą, zagarniali o świcie młodzież i inne zdolne do pracy osoby, ładowano je na samochody lub furmanki i wywożono do urzędu pracy.
Nie obyło się bez ofiar. Franciszek Woźniak został zastrzelony w Życinach w 1944 roku, gdy, jak wielu innych mężczyzn usiłował zbiec podczas łapanki32.

Bez wsparcia ze strony policji pochwytywanie ludzi w ramach “Landarbeiteraktion” (akcja robotników rolnych), nie byłoby możliwe, o czym urzędnicy radomscy meldowali swoim zwierzchnikom w Krakowie już w lipcu 1940 r. Tymczasem szef policji w dystrykcie radomskim zakwestionował sens angażowania jego ludzi do takich działań. Twierdził, iż zastraszenie na wsi jest tak wielkie, że gdy pojawi się funkcjonariusz w mundurze, natychmiast całe wsie uciekają w pole. Nawet strzały ostrzegawcze nie powstrzymywały ludzi od ucieczki. Jego zdaniem, obecność mundurowych na wsi niczego dobrego nie wnosiła. Przeciwnie, mogła zakłócić żniwa i inne prace w polu. Nie w smak były urzędnikom takie opinie, o czym donieśli do Krakowa, prosząc o zainteresowanie sprawą “najwyższego dowódcę policji”33. Zanim jednak górę wzięło restrykcyjne, terrorystyczne podejście władz do naboru robotników rolnych do Rzeszy, najwyższa władza okupacyjna w Krakowie sprawiała wrażenie zatroskanej o nastroje na wsi. W dłuższym elaboracie, rozesłanym z końcem lipca 1940 r. do podległej administracji pracy w GG, zalecano powściągliwość w stosowaniu przemocy, w obawie przed większymi trudnościami w pozyskiwaniu robotników rolnych i w trosce o niezakłócone prace polowe. Zalecano urzędom pracy demonstrowanie zainteresowania sytuacją rodzin robotników już wysłanych do Rzeszy, wręcz udzielanie pomocy materialnej najbardziej potrzebującym. Taka urzędowa, acz pozorowana tylko troskliwość nie powinna spowolnić – przestrzegano – tempa rozpoznawania potencjału ludzkiego wsi z pomocą ankiet. Napominano do ostrożności i zalecano maksymalne wyręczanie się w tym wójtami i sołtysami, by nie wzbudzić nieufności chłopów. Polecono powstrzymać się przejściowo od narzucania gminom kontyngentów roboczych i od masowego wzywania do urzędów, co pośrednio czyniło interwencje policyjne zbytecznymi, a poprzestać tylko na werbunku ochotników34.

Na takie sugestie łagodnego obchodzenia się z chłopami polskimi urzędy pracy w dystrykcie radomskim odpowiedziały we wrześniu 1940 r. meldunkami, że praktycznie wyczerpały się możliwości uzyskania dalszych robotników rolnych do pracy w Rzeszy, bo dostrzeżono potrzeby własne rolnictwa w dystrykcie oraz potrzeby miejscowego przemysłu. Dość skwapliwie wysłuchano więc zaleceń krakowskiej władzy i w miesiącach letnich 1940 r. odstąpiono od stosowania przymusu przy pozyskiwaniu siły roboczej. Zaangażowanie policji oceniano jako nieskuteczne, a już zupełnie bezsensowne, gdy używano polskiej policji granatowej35. Do Rzeszy pojechali w tym okresie jedynie nieliczni ochotnicy36.

Od czasu stwierdzenia przez samych Niemców już jesienią 1940 r. zagrożenia dla wydajności rolnictwa w GG z powodu nadmiernego ogołacania go z siły roboczej, sprawcy tego procederu na wszystkich szczeblach władzy, kontynuowanego przez następne lata na ogromną skalę, działali z premedytacją i w pełnej świadomości nie tylko czynionych szkód gospodarczych, lecz także zbrodni eksploatacji i biologicznego wyniszczania podbitej ludności. Przestępstwo to, z usprawiedliwiającym w ich mniemaniu przywołaniem potrzeb gospodarki wojennej,  dokonywało się za wszelką cenę, którą płaciła ludność polska.

Lata 1941/1942

Niewielkie były też wysyłki robotników aż do połowy 1941 r., a w następnych miesiącach niemal zupełnie je wstrzymano. Wiązało się to z przygotowaniami napaści na Związek Sowiecki i ze wzmożonymi z tego powodu pracami na terenie GG37.

Powrót do ostrego kursu nastąpił wiosną 1942 r. Bezwzględnie i bez jakichkolwiek już skrupułów wzmożono polowania na ludzi38. Było to pochodną zwiększonego obciążenia gospodarki niemieckiej po agresji na Związek Sowiecki, bezustannie napływających z Rzeszy żądań o dostarczenie dodatkowych robotników i zmian w polityce okupanta w obszarze pracy przymusowej cudzoziemców – po nominacji gauleitera Sauckela w marcu 1942 r. na stanowisko Pełnomocnika Generalnego ds. Zatrudnienia.
Gubernator radomski, Kundt, w tajnym piśmie z 21 sierpnia 1942 roku poinformował starostów o ustaleniach między gubernatorem Frankiem i pełnomocnikiem Sauckelem, z których wynikało, że dystrykt radomski musi do końca października 1942 r. wysłać do Niemiec dodatkowe, wychodzące ponad wcześniejsze ustalenia, 16 tysięcy, jak się wyraził, sił roboczych. Decyzję co do wyboru metod pochwytywania robotników pozostawił starostom, których obarczył odpowiedzialnością za koordynację działań i zobowiązał do wsparcia urzędów pracy wszelkimi możliwymi środkami39
Przygotowania do “Herbstaktion” (akcja jesienna), ruszyły pełną parą. W dniu 21 sierpnia 1942 r. zebrali się w arbeitsamcie w Ostrowcu Świętokrzyskim na naradę kierownicy filii tego urzędu w Busku i Opatowie i tzw. pośrednicy (Vermittler), choć przecież mowy tu nie było o jakimś pośrednictwie pracy, lecz o brutalnym polowaniu na ludzi. Dla trafniejszego określenia działań owych “pośredników” należałoby nazwać ich “łapaczami”. Starostowie w Busku i Opatowie zaplanowali spotkania z burmistrzami wójtami i sołtysami. Stwierdzono, że liczba przydatnych do pracy w Rzeszy robotników rolnych jest wystarczająca w obu powiatach. Przeszkodą jednak w ich ujęciu były zaplanowane na połowę września zbiory buraka w powiecie opatowskim oraz będące w toku żniwa w powiecie buskim.

Liczbę przewidzianych do branki mieszkańców danej gminy ustalano na podstawie przypisanej tej gminie “liczbie kluczowej” (Schlüsselzahl). Im liczniejsza była liczba mieszkańców gminy, tym większą liczbę robotników zamierzano stamtąd “wyczesać”. Musterunek osób zatrzymanych miał być przeprowadzony z udziałem wójtów i sołtysów. 
Kolumna werbowników40 dla dystryktu radomskiego miała być sformowana w Busku, a rozpoczęcie jej działań zaplanowano na 15 września. Zakładano, że do tego czasu zakończą się prace żniwne i, co jeszcze było dla Niemców ważniejsze, zakończy się zagarnięcie przez nich zebranych płodów. Termin uwzględniał możliwości włączenia niezbędnej tu policji, która była jeszcze bez reszty zakrzątana w akcji żniwnej. Największe “zaległości” w oddawaniu robotników rolnych w powiecie buskim miały wówczas gminy Łubnice i Pawłów i tam zamierzano przeprowadzić ekspedycję karną, określaną jako “akcję przymusu”. Planowano także rozrzucanie ulotek w dni targowe w Busku, Pińczowie, Chmielniku, Stopnicy i w Pacanowie41.

Czynniki rządowe w Krakowie uznały, że dla skutecznego wsparcia akcji jesiennej niezbędne będą premie w postaci wódki i papierosów – do wynagradzania szczególnie gorliwych, zasłużonych werbowników, wójtów i policjantów (polskich i ukraińskich)42. Dyrekcja Generalna Monopoli przeznaczyła na ten cel w skali całego GG 5 tysięcy litrów wódki i milion papierosów marki “Machorkowe”. Przydział dla Dystryktu Radom wyniósł 1100 litrów wódki i 220 tysięcy papierosów43.

Fot: Paczka papierosów “Machorkowe”.

Ukrywający się w Tuczępach lekarz Sobolewski w swoim pamiętniku tak zanotował pod datą 8.12.1942 r.: “Codziennie słyszy się o masowych łapankach ludności męskiej i żeńskiej (młodych ludzi). Takie łapanki miały miejsce pod Stopnicą, przy czym w kilku wsiach (Falęcin, Kąty, Podlesie), wzięto od 80 do 100 ludzi z każdej wsi. W łapankach brała udział żandarmeria niemiecka i polska policja, będąca całkowicie na usługach niemieckich44.

Kilka miesięcy później, Sobolewski zapisał (2 i 4 marca 1943) “Dziś w Tuczępach powstał popłoch, ludzie uciekali boso, nawet bez ubrań, do innych wsi i do lasu. W nocy bowiem rozeszła się pogłoska, że Niemcy łapią. Wiadomość przywieźli uciekinierzy z sąsiednich wsi. I rzeczywiście, łapano w Żernikach, Kargowie, Chałupkach – są to sąsiednie wsie. Do tych wiosek zjechał oddział, składający się z Niemców, Ukraińców i polskiej policji. Łapali ludzi na roboty do Niemiec. Obławy takie, mają teraz miejsce co tydzień w różnych wsiach i organizowane są głównie w nocy. Nocą ekspedycje podjeżdżają pod wieś, otaczają ją i wybierają wszystkich, kto im się pod rękę nasunie, młodych i starych. Do tych, którzy uciekają strzelają. Dziś na przykład w Żernikach ciężko poranili dwie kobiety, w Chałupkach jedną. Do ludzi strzelają nie tylko Niemcy i Ukraińcy, ale i polska policja. Łapanki wzmagają się. Nie ma prawie dnia, aby nie było ich w tutejszej okolicy. Kilka dni temu w Oleśnicy zabrano ponad 200 osób. “Łapacze” zarabiają na łapankach majątek. We własnym mieszkaniu można się wykupić, wpłacając oprawcom 200-300 złotych. Gdy złapanego osobnika wyprowadzano już na ulicę, to już tutaj trzeba zapłacić 500 złotych, w siedzibie arbeitsamtu (urząd pośrednictwa pracy), wypuszczenie kosztuje 1000 zł, a w Częstochowie (w ostatnim miejscu, skąd wysyła się do Niemiec) 5 -10 tysięcy”. I dalej Sobolewski (9 marca 1943): “Ubiegłej nocy przeprowadzano łapanki w Czyżowie i Dziesławicach. Do łapanek użyto polskiej policji i niemieckiej żandarmerii45

Była pracownica buskiego urzędu pracy, Waleria Jurecka, tak przedstawiła swoją wiedzę o łapankach w powiecie buskim46:

“Łapanki te odbywały się w ten sposób, że na pewną wieś przeznaczona była pewna ilość ludności na wyjazd do Niemiec. jeżeli Osoby te nie stawiły się dobrowolnie do Urzędu Pracy, to wówczas urządzone były łapanki, wtedy udawał się na tę wieś przeważnie pomocnik Pohsego – Robisz Kurt (poprawne: Robisch, RS) w asyście żołnierzy “Sonderdienst” lub żandarmerii, okrążali wieś i łapali kogo tylko się dało, przywiezionych nałapanych ludzi, przeważnie młodzież, albo wysyłali natychmiast do roboty do Niemiec, albo otrzymali w areszcie przy Starostwie lub Urzędzie Pracy przez noc i dopiero na drugi dzień wywozili ich do Niemiec Jeżeli przeznaczona na wyjazd do Niemiec pewna osoba nie była zatrzymana podczas łapanki, wówczas zabierali niemcy kogokolwiek z rodziny tej osoby i trzymali w więzieniu i wypuszczali tylko wtedy, gdy ta osoba sama się zgłaszała. Jednego razu, daty nie pamiętam, podczas łapanki we wsi Kotki, gminy Szaniec żołnierze Sonderdienstu zastrzelili uciekającego gospodarza, nazwiska nie pamiętam, który, jak słyszałam, nie był nawet przeznaczony na wyjazd do Niemiec. Nieraz na łapanki jeździł i Pohse. Wiem, że czasami nałapani ludzie wypuszczani byli na wolność za łapówki w postaci produktów i żywności – masła, gęsi, jaja, kury itd., co widziałam sama i woźny wówczas przywiezione produkty odnosił do Robischa Kurta. Zdarzało się, że czasami Robisch Kurt albo Pohse bił przywiezionych po twarzy za nieposłuszeństwo lub za to, że powoli schodzili z furmanki i nie wykazywali szybkości. Łapanki te odbywały się mniej więcej 2 – 3 razy tygodniowo. Gdy Robisch Kurt przywoził złapanych do biura to zawsze przywoził ze sobą żywność – kury, gęsi oraz wiele innych produktów. Z Robischem często wyjeżdżał na łapanki Czesław Błaszkiewicz, który przez podziemne polskie organizacje został zabity, zdaje mi się w 1943 roku. Pohse odnosił się arogancko do ludności polskiej i traktował ją bardzo źle. W lecie 1944 roku skończyły się łapanki, natomiast zaczęli brać ludzi na roboty do okopów, na które wysyłał ludzi sam Pohse codziennie w godzinach rannych, trwało tak przez miesiące wrzesień, październik, listopad i nawet grudzień, pracując w bardzo ciężkich warunkach”.

Było też kilka łapanek w Busku, przeważnie w dni targowe. Najczęściej jednak zabierano na roboty do Niemiec na podstawie list przygotowanych w arbeitsamcie. Przechowywane tam księgi ludności (rejestry) musiały być zawsze do dyspozycji Gestapo i żandarmerii. Niemcy korzystali z tych ksiąg po godzinach pracy urzędu, ustalając na ich podstawie nazwiska i adresy osób poszukiwanych. Według rozeznania Struzikiewicza, z Buska wywieziono na roboty około 300 osób, w tym kobiety i 14/15-letnie dzieci47.

Gdy stawką było wypełnienie narzuconych odgórnie kontyngentów, urzędy pracy nie przebierały w środkach tak dalece, że nawet dla najmniej skłonnego do sentymentów wobec Polaków Głównego Dowódcy SS i Policji, W. Krügera, wydały się one przesadzone. Zabierano ludzi od pracy bezpośrednio z pola i skutych dostarczano do transportu w kierunku Rzeszy. Praktyki takie krytykowali też dowódcy wojskowi48.

Zdzisława-Bogumiła Nowaczkiewicz, opowiadała po wojnie, jak kierownik arbeitsamtu, Pohse, usiłował wysłać ją na roboty do Rzeszy. Zdzisława-Bogumiła, wówczas 17-letnia dziewczyna, była ekspedientką w prywatnym kiosku w Busku. W czerwcu 1942 r. rano około godziny siódmej, gdy zaczynała pracę, Pohse podjechał samochodem pod kiosk i zabrał ją, by tego samego dnia po południu odstawić autobusem do Częstochowy. Przebywała tam w obozie przejściowym około tygodnia. Uciekła z pociągu ruszającego do Niemiec. Ukrywała się w Kielcach i Warszawie. Wróciła do Buska w 1944 roku49.

Wywózka robotników z dystryktu radomskiego do Rzeszy jesienią 1942 r. nie tak przebiegała, jak zaplanowali to Niemcy. Z wyznaczonej na miesiące sierpień i wrzesień liczby 29 tysięcy zdołano uchwycić i wywieźć ledwie 5 tysięcy osób50. Jedną z przyczyn niepowodzenia było niedostateczne wsparcie ze strony policji, zajętej wówczas deportacją Żydów do obozów zagłady51.

W swojej zapalczywości pozyskiwania polskiej siły roboczej dla Reichu, Niemcy, karząc opornych, nie cofnęli się nawet przed wygnaniem ludzi z ich domów. Tak było w listopadzie 1942 r., gdy starosta Schäfer podpisał decyzję o konfiskacie gospodarstw rolnych Marianny Barylak w Jurkowie i Wiktorii Gierczakowskiej w Gorysławicach – jako karę za uchylanie się ich krewnych od stawienia się w urzędzie pracy. Domy zostały opróżnione, a zamieszkałe tam rodziny skierowano do obozu karno-administracyjnego w Słupi. Starosta w publicznym ogłoszeniu groził, że w przypadku stwierdzenia niesubordynacji zastosuje takie sankcje w innych gminach52.

Gdy wskazany do wyjazdu na roboty nie stawiał się na wezwanie w urzędzie pracy, zabierano do aresztu kogoś z jego rodziny jako zakładnika. Również podczas łapanek, gdy “łapacze” nie mogli zatrzymać upatrzonych młodych osób, brali ich rodziców jako zakładników. 
W grudniu 1942 r. mieli Niemcy na raz zakładników w powiecie buskim za dużo, by pomieścić ich w areszcie w piwnicach starostwa. Starosta postanowił, by zostały tam kobiety. Mężczyzn wysłał pod eskortą żandarmerii do obozu karno-administracyjnego w Słupi Pacanowskiej. Aresztanci ponosili koszty pobytu w obozie, a o ich zwolnieniu decydować miał urząd pracy. Zatrzymani wtedy zakładnicy pochodzili ze Skrobaczowa, Piestrzca, Zbrodzic, Michałowa, Świniar, Zielonek, Brzostkowa, Kępy Bolesławskiej, Błotnowoli i Kotków. Wszystkie te osoby (imienna lista w aktach archiwalnych) były rodzicami młodych ludzi, którzy zdołali zbiec lub ukryć się przed Niemcami53.

Lata 1943/1944

Nie ustawały i w 1943 r. naciski z Berlina na administrację pracy w GG, by wyczesywać dalszych robotników przymusowych do Niemiec. Uporczywa, acz bezskuteczna od początku okupacji propaganda54, uprawiana była przez okupanta także w tym roku. Zwoływane przez niemieckich starostów zebrania księży, ziemian, nauczycieli, wójtów i sołtysów nie odnosiły żadnego skutku. Starosta z Buska zorganizował 29 stycznia 1943 r. taką konferencję w Pińczowie obiecując rezygnację z łapanek, nakłaniał zebranych, by agitowali na rzecz wyjazdu młodzieży do Niemiec. Jednak już w lutym miały miejsce kolejne łapanki55

Jesienią tamtego roku, gubernator radomski, Kundt, apelował do specjalnie na naradę przywołanych starostów, by wykorzystywać wszystkie możliwe sposoby dla skompletowania wyznaczonych kontyngentów. Tymczasem dowódca SS i Policji w dystrykcie radomskim oznajmił, że nie jest możliwe włączenie policji w planowane akcje specjalne i ściganie uchylających się od wyjazdu na roboty przymusowe. Jego siły policyjne całkowicie zaabsorbowane były walką z polską partyzantką i zabezpieczaniem żniw. Deklarował, że jedynie przypadkowo zatrzymane osoby, a poszukiwane przez arbeitsamty, będą im przekazywane celem wysłania do Rzeszy56
Mimo tych utyskiwań, duże było tempo wywożenia na roboty przymusowe w pierwszych 4 miesiącach 1943 roku. Wysłano wówczas 63% ogółu robotników deportowanych w tym roku do Rzeszy. Liczba wywiezionych była wielka, ale jednak o połowę mniejsza od liczby z 1942 roku. Od maja 1943 r. liczby wysyłanych robotników gwałtownie spadły i do końca okupacji utrzymały się na względnie niskim poziomie.57.

Na początku 1944 r. okupacyjna administracja pracy przystąpiła do kolejnej branki rolników, nazwanej “Sauckel-Aktion”. Urzędy pracy w GG otrzymały polecenie zebrania 100 tys. robotników. Do wyznaczania kontyngentów roboczych posłużono się kartotekami gospodarstw małorolnych (kleinbäuerliche Betriebskarteien). Były one najważniejszym, obok kartotek meldunkowych, instrumentem rekrutacji robotników rolnych. Zakładane i prowadzone były przez urzędy pracy, także do wykorzystania później w planowanej przebudowie struktury rolnej w GG (Bodenordnung wywłaszczenie drobnych gospodarstw). Zawierały one wiedzę o liczbie członków rodziny i o posiadanym inwentarzu.

W zaleceniach od pełnomocnika Sauckela pojawiła się sugestia kierowania się zasadą zbiorowej odpowiedzialności, tj. karania gmin wysokimi kontrybucjami. Miało to wyeliminować solidarność chłopską, a ukrywających się pozbawić pomocy sąsiadów we wsi. Gubernator Kundt w podsumowaniu tej akcji na terenie dystryktu radomskiego, która w połowie tylko spełniła oczekiwania Sauckla, wskazywał na duże trudności z powodu panującej sytuacji politycznej i aktualnego stanu bezpieczeństwa58. Marny wynik tej akcji w dystrykcie (tylko 46% zadanej liczby ludzi do pojmania) był niewątpliwie sukcesem rosnącego w siłę polskiego ruchu oporu.

W marcu 1944 r. w Busku, powiodła się partyzantom akcja uwolnienia 32 zakładników urzędu pracy, przetrzymywanych w areszcie w budynku zarządu gminy wiejskiej Busko, przy ulicy Łagiewnickiej 1. W informacji urzędu skierowanej do starosty Schäfera stwierdzono z rezygnacją, że ponowne “uchwycenie” zakładników “nie jest możliwe z powodu braku niezbędnych ku temu sił policyjnych59

Ostatnie polowanie na ludzi w GG na większą skalę miało miejsce podczas ewakuacji i wywożenia przez Niemców czego się tylko dało. Zarządzeniem z 29 sierpnia “rząd” GG polecił skoncentrować się na robotnikach wykwalifikowanych. Utworzone specjalne komanda ds. zatrudnienia (Arbeitseinsatzkommandos) w 9 armii i w 4 armii pancernej, które operowały w obszarze dystryktu radomskiego, pochwyciły, od września poczynając, 6300 osób, z których 2380 przekazały do dyspozycji pełnomocnika Sauckela, a więc do Rzeszy60.

Bierny opór ludności

W powiecie buskim, samodzielnie zgłaszających się lub gwałtem wyrwanych z ich domostw poddawano badaniom lekarskim i odwszaniu, kierowano następnie pod asystą do obozu przejściowego w Częstochowie, najczęściej przez Kielce. Tam w warunkach więziennych przechodzili ponownie badania zdrowotne i przydatności do pracy fizycznej. Transport w głąb Niemiec następował koleją, często w warunkach uwłaczających ludzkiej godności.

Jednym ze sposobów uniknięcia wyjazdu do Niemiec było pozyskanie zaświadczenia lekarskiego wskazującego na niezdolność do pracy. Przez jakiś czas zaświadczenia takie były uznawane przez urzędy pracy.

Niektórzy mieszkańcy wsi Niziny w gminie Oględów skutecznie, choć tylko do czasu, oddalali groźbę wywiezienia na roboty do Niemiec poprzez umieszczenie u wejścia do domu karty z przestrogą o panującej wewnątrz chorobie zakaźnej (czerwonka). Niemcy omijali te domy. Karty trzeba było załatwić u lekarza61.

Ludzie uciekali z transportów, nawet przez okna z zamkniętych przedziałów w wagonach kolejowych62. Aby zapobiec częstym ucieczkom, komendant policji porządkowej na dystrykt warszawski (najpewniej nie tylko on) nakazał w lutym 1944 r. swoim podkomendnym traktować przewożonych z obozów przejściowych do Rzeszy jak zatrzymanych policyjnie. W razie stwierdzenia próby ucieczki należało używać broni bez ostrzeżenia. Na czas podróży w nocy i podczas przejazdu przez tereny z zagrożeniem napadu na pociąg, wagony miały być zamknięte (plombowane)63.
Nie wszystkie próby ucieczek kończyły się pomyślnie. Stanisław Skwarka z Borzykowej, gm. Szaniec został zastrzelony podczas próby ucieczki z transportu do Rzeszy w połowie 1944 roku64.

Ludzie uciekali też z obozów przejściowych, gdzie gromadzono ich bezpośrednio przed skierowaniem do Rzeszy. Tak było m.in. w obozie w Częstochowie65. Liczba zbiegłych, spośród dostarczonych tam przymusowo robotników była tak duża jesienią 1941 r., że wywołało to małą burzę wśród niemieckich urzędników w Radomiu i Częstochowie. Pojawiły się poważne podejrzenia korupcji, niemal zarzuty. Irytowała ich bezczelność Polaków, którzy kolportowali wieści, jak wysokie muszą być łapówki, by wykupić się z obozu w Częstochowie. Kierownik radomskiego arbeitsamtu ubolewał bezradny i rozgoryczony, że na marne szedł wysiłek “łapaczy”, policji, urzędów pracy w pochwytywaniu i przymusowym dostarczaniu robotników do Częstochowy. 

Urażeni w swojej dumie byli Niemcy, gdy przychodziło im skonstatować, że – niestety – Polacy osiągną to, co propagowała konspiracyjna gazeta “Szaniec” z 15.3.1941 r. (tłumaczenie tego numeru na język niemiecki rozesłano poufnie do urzędów pracy)66.

Ucieczki z obozu w Częstochowie, dowodziły trwałej ułomności tej placówki, obnażały bezradność niemieckiej administracji. W okresie od sierpnia do października 1943 r. jedna trzecia z 65 osób zbiegłych z obozu pochodziła z powiatu buskiego. Był to wynik współpracy Polaków zatrudnionych w arbeitsamcie w Busku z ugrupowaniami podziemnymi. Zaniepokoiło to wysoce Niemców. W zażądanych przez Wydział Pracy w Radomiu wyjaśnieniach arbeitsamtu w Częstochowie znalazły się domniemania, że być może uciekinierzy byli związani z “bandytyzmem” i przez to “w szczególny sposób skłonni do ucieczki”. Podejrzenie padło na konwojentów wysyłanych przez arbeitsamt w Busku do Kielc i Częstochowy. Uwaga policji skupiła się na Edwardzie Kubickim, werbowniku w urzędzie buskim. Został aresztowany we wrześniu 1943 r. Podczas przesłuchania przyznał się, że za wstawiennictwo u kierownictwa urzędu na rzecz zwolnienia dwóch osób od wysyłki do Niemiec otrzymał artykuły żywnościowe od rodzin. Tłumaczył, że był do tego zmuszony marnym wynagrodzeniem (miesięcznie 164 zł), za które nie sposób było przetrwać przy drożyźnie na nielegalnym rynku żywności. Przyznał się również do uwolnienia ok. 10 osób, gdy konwojował je z Buska do obozu w Częstochowie. Ukradł pieczęć “Arbeitsamt Tschenstochau”, jak zeznał, niejakiemu Franciszkowi Domanieckiemu, strażnikowi wydziału “strony nieczystej”67 w obozie68.

We wsi Balice, gm. Gnojno, takie pozostały wspomnienia grozy wywózki do Niemiec na roboty i udanych ucieczek:
Wiele osób zatrzymanych przez Niemców z zamiarem wywozu do pracy przymusowej, ratowało się ucieczką. Weronika Wcisło z Chmielewskich zatrzymana została w Balicach w lutym 1943 roku. Z Buska-Zdroju, razem z innymi zatrzymanymi, przewieziona była samochodami do Częstochowy. Tam wszystkich zgrupowano w trzech wielkich barakach. Każdy z nich ogrodzony był wysokim, szczelnie ubitym z desek płotem, nad którym na przedłużkach były umocowane trzy druty kolczaste. Ponadto baraki te posiadały jeszcze wyższe wspólne ogrodzenie również z drutem kolczastym. Zapędzono wszystkich gromadnie do łaźni, odkażano. Wykorzystując nadarzającą się okazję wspólnie z dwójką innych więźniów, uciekła, przedostając się przez te ogrodzenia. Przez kilka dni wracała do domu, unikając po drodze patroli niemieckich. Udało się szczęśliwie wrócić. Ile ucieczek, tyle historii. Każda inna, każda jednakowo ryzykowna i niebezpieczna. W różny sposób ucieczką przed wywozem do Niemiec ratowali się także: Chmielewski Franciszek syn Jana, Chmielewski Michał syn Walentego, Jaworski Jan syn Józefa, Mołas Władysław, Pacholec Stefania ze Skibów córka Jakuba, Rasała Władysław syn Stanisława i Józefy z Chmielewskich, Skiba Józef syn Jakuba, Siłakowski Henryk, Wach Antoni69.

Sposobem na uniknięcie nakazu wyjazdu lub deportacji przemocą do Rzeszy było znalezienie zatrudnienia na miejscu i uzyskanie jakże pożądanej karty pracy. W powszechnym mniemaniu lepsza była byle jaka robota w Polsce i przy rodzinie, niż zsyłka i upokorzenia pracy przymusowej w Niemczech70
Kierując się takim rozumowaniem, z końcem września 1941 r. grupa 23 chłopów z Oleśnicy zatrudniła się nieopodal do robót melioracyjnych, prowadzonych przez inżyniera Mieczkowskiego. Urząd pracy wysłał żandarmerię na plac robót. Zatrzymano wszystkich i doprowadzono do aresztu. Figurowali już oni w kartotekach osób przewidzianych do wysyłki na roboty do Rzeszy. Zarzut administracji niemieckiej wobec nich był podwójny: nie stawili się do arbeitsamtu mimo wezwania i podjęli pracę, do której nie byli przez ten urząd skierowani. W opisaniu całej sprawy, skierowanym do nadrzędnego arbeitsamtu w Ostrowcu Świętokrzyskim, urzędnik buskiej filii (Josef Manhart), meldował, że nagminne stały się próby obejścia nakazu wyjazdu poprzez podejmowanie pracy bez wiedzy i zgody arbeitsamtu71.

Mnożyły się przypadki niepowracania z urlopu72 do miejsca pracy w Niemczech, co Niemcy klasyfikowali jako złamaniem umowy o pracę (Arbeitsvertragsbruch)73. Do poszukiwań takich zbiegów włączano policję. 
Urząd pracy w Busku w miesięcznym raporcie z sierpnia 1942 r. zawiera liczbę 7 zatrzymanych urlopowiczów (5 mężczyzn, 2 kobiety), którzy dopuścili się “złamania umowy o pracę”, oraz liczbę bieżących postępowań poszukiwawczych wobec 38 zbiegłych i ukrywających się urlopowiczów74.

Jedną z ważniejszych form biernego, cywilnego oporu ludności wobec niemieckich praktyk zaboru siły roboczej do Rzeszy było podrabianie lub fałszowanie dokumentów: kart identyfikacyjnych, kart pracy.

Zsyłki z powiatu buskiego na roboty przymusowe w Niemczech

Na roboty do Niemiec wysłano do czerwca 1943 r. ok. 11 tysięcy osób z powiatu buskiego. Do 15 kwietnia 1944 r. liczba ta wzrosła do 1252175.

 

Liczby osób wywiezionych z gmin powiatu buskiego na roboty przymusowe do Niemiec76.

Busko miasto 65 Nowy Korczyn 32
Busko gm. wiejska 130 Oleśnica 237
Chmielnik miasto 847 Pacanów 6909
Chmielnik gm. wiejska 453 Pawłów 194
Drugnia 450 Potok 286
Gnojno 544 Stopnica 42
Kołaczkowice 362 Szaniec 488
Koniemłoty 183 Szydłów 803
Kurozwęki 57 Wolica 310
Łubnice 55 Wójcza 232

Z całego dużego powiatu miechowskiego i z tej części powiatu pińczowskiego która została włączona do powiatu buskiego, łącznie na roboty rolne do Niemiec wywiezionych zostało do połowy 1943 r. ponad 26,5 tys. osób77.
W położonej tam gminie Chotel było kilka łapanek i na roboty wywieziono  ok. 500 osób78.

Poniżej przedstawiam zbiór pojedynczych, wzajemnie nie powiązanych zdarzeń – w oparciu o źródła archiwalne. Nie stanowią one pełnego obrazu, dają jedynie wyobrażenie, że podobnie potraktowani zostali mieszkańcy innych, nie wymienionych tu gmin lub wsi.

Z miasta Buska wywieziono 143 mężczyzn i 80 kobiet79.
Na terenie gminy Drugnia Niemcy schwytali w łapankach i wywieźli na roboty 313 mężczyzn i 102  kobiety80.
Podczas jednej z łapanek w Gnojnie w 1943 r., po otoczeniu wsi o świcie przez wojsko, ujęto 24 osoby. Po wojnie nie wróciły spośród nich trzy osoby81.
Ze wsi Górki, gm. Grotniki, wywieziono 3 osoby w grudniu 1941 r. na roboty do Niemiec. Pracowali tam w rolnictwie. Według świadków, współsprawcą uprowadzenia tych osób był niejaki Błażejczak, określony jako “agent i szpieg na służbie hitleryzmu82.
Z gminy Kurozwęki wywieziono na roboty 57 osób; 43 w drodze łapanek i 14 przez Arbeitsamt, cokolwiek by to znaczyło83.
Z gminy Łubnice wyjechało 200 osób do pracy w Niemczech; część dobrowolnie, część schwytana w łapankach, przeprowadzanych przez żandarmerię i cywilnych, uzbrojonych Niemców z Przeczowa84.
15 sierpnia 1944 r. Niemcy ewakuowali wsie Świniary i Zielonki w gminie Pawłów do Nowego Korczyna. Część mieszkańców tych miejscowości wywieziono do Hamburga. Osadzono ich w obozie i skierowano do pracy w lesie. Byli tam źle traktowani, cierpieli głód. Wrócili po wojnie85.
Dwukrotnie, w styczniu i marcu 1943 r., miały miejsce łapanki w Skotnikach, gmina Pęczelice. Ujętego wówczas Sztuka matka wykupiła za pożyczone 80 złotych86
We wsi Radzanów w roku 1943, kierownik urzędu pracy w Busku, Pohse, przy pomocy Sonderdienstu dwukrotnie przeprowadził łapanki. Zatrzymane 10 osób skierowano na roboty przymusowe do Niemiec, lecz w drodze wszyscy zbiegli. Wcześniej na wyjazdy dobrowolne, do których nakłaniał urząd pracy, nikt we wsi się nie zgłosił87.
We wsi Piasek Wielki, gm. Radzanów, buski urząd pracy, wspierany przez Sonderdienst, przeprowadził łapanki w latach 1942, 1943 i 1944. Przed łapankami kierownik urzędu Pohse zwracał się do ludności za pośrednictwem zarządu gminy i sołtysów o dobrowolne zgłaszanie się na wyjazd do Niemiec. Zgłosiło się ledwie kilka osób. Złapanych i wywiezionych było ok. 200 osób88.
Wiosną 1943 r. funkcjonariusze Sonderdienstu urządzili łapankę we wsi Wolica, gm. Radzanów. Zatrzymali kilkanaście osób i przyprowadzili na podwórze sołtysa Korczaka. Po otrzymaniu okupu w postaci wódki i masła, wszystkich zatrzymanych zwolnili i odjechali89.
Wiosną 1944 r. zatrzymano podczas łapanki we wsi Chotelek Zielony, gm. Radzanów, i wywieziono do Niemiec 8 osób90.
W Słabkowicach, gm. Szaniec, żołnierze Wehrmachtu uprowadzili w październiku 1944 r. wszystkich mężczyzn w wieku od 14 do 55 lat, których – po wyłączeniu około 20 chłopów zawróconych już z drogi – wywieźli na roboty przymusowe do Niemiec. Owych 20 wróconych chłopów użyli do robót na miejscu, a w listopadzie zagonili do kopania okopów koło Szydłowa91.
Jesienią 1944 Niemcy zabrali ze wsi Widuchowa, gm. Szaniec, około 50 mężczyzn w wieku od 20 do 45 lat, których, z wyjątkiem siedmiu zbiegłych, wywieźli na roboty przymusowe do Niemiec. W 1945 r. wszyscy powrócili92.
Z Szydłowa wyjechało do pracy w Niemczech około 200 osób. Gdy dobrowolne zgłoszenia ustały, Niemcy organizowali łapanki w Szydłowie. W ich rezultacie wysłano przymusowo do Niemiec 20 osób. Większość schwytanych albo się wykupiła albo zbiegła. Podczas jednej z łapanek pojmano i zamknięto w areszcie 90 osób. Pilnowała ich milicja żydowska. Wszyscy się uwolnili i zbiegli93.
Po łapankach we wsi Tuczępy wywieziono w czasie okupacji na roboty do Niemiec 31 osób94.
Według informacji Zarządu Gminy Wolica, przesłanej w marcu 1947 r. do Okręgowej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich zaw Radomiu, na terenie gminy pochwycono w łapankach i wywieziono do pracy przymusowej w Rzeszy 310 osób95. Według Kazimierza Misterkiewicza, podczas okupacji sekretarza w zarządzie gminnym Wolicy, wywieziono 200 osób z gminy. Podczas jednej z łapanek zastrzelono uciekającego Henryka Stasiaka. W każdej z 18 gromad w gminie Niemcy przeprowadzali łapanki, średnio 2 – 3 razy, a szczególnie w Mietlu (13 razy) i w Jastrzębiu (8 razy).
Ze wsi Klępie Górne, gm. Wolica, pochwycono w łapankach i wywieziono na roboty 10 osób96.
Z gminy Złota, gdzie było kilka łapanek, wywieziono na roboty do Niemiec 132 osoby97.

Indywidualne losy osób porwanych do Niemiec

Zachowały się w archiwum IPN zeznania mieszkańców gminy Grabki.

Zofia Stępień z Bosowic nie zareagowała w 1941 r. na wezwanie do wyjazdu do Niemiec. Policja polska zabrała ją nocą z domu i odstawiła do Buska. Pracowała u bauera w Westfalii. Wróciła.

Jan Cecot ze wsi Jarząbki pojechał do Niemiec w lutym 1942 r. dobrowolnie, gdyż miał karę za niestawienie się do Baudienstu. Był poszukiwany. Policja polska zasugerowała mu wyjazd do Niemiec dla uniknięcia zesłania do obozu karnego. Nie wrócił i nie było po wojnie żadnych wiadomości od niego. Do stycznia 1945 r. przysyłał listy do matki; ostatni już nie od bauera, u którego pracował, lecz z obozu98

Władysław Pacholec z Januszowic, trzykrotnie wzywany był przez arbeitsamt w 1942 r. do stawienia się celem wyjazdu do Niemiec. Wezwania ignorował. Miał wówczas 15 lat. Gdy jednak stawił się w posterunku policji polskiej w Raczycach, zatrzymano go i wywieziono wraz z wieloma innymi osobami. Pracował w hucie żelaza, był tam źle odżywiany i biciem popędzany do pracy. Wrócił w sierpniu 1946 roku.

Podobny los spotkał Edwarda Pruskiego z Bosowic. W roku 1942, po przybyciu na wezwanie do posterunku policji polskiej w Raczycach został odesłany do Niemiec. Podczas pracy tam został raniony pociskiem w nogę. Powrócił.  

W dniu 22 października 1944 r. po wysiedleniu ludności z Bosowic, żołnierze niemieccy urządzili obławę w Balicach, gm. Gnojno, i zabrali do Chmielnika rolników: Stanisław Klimczak, Stanisław Biskup, Stanisław Kucharski, Franciszek Sikorski, Jan Łosin, Jan Szamburski, Jan Tarnowski, Władysław Biskup, Marian Mikuła. Stamtąd wysłano ich do różnych miejscowości w Niemczech. W zeznaniach, złożonych wspólnie, wymienieni powyżej rolnicy podali nazwiska dalszych osób, porwanych w łapance i wysłanych na roboty do Niemiec: Tadeusz Łosin, Wojciech Klimczak, Józef Onig, Władysław Zarzycki, Łukasz Drozdowski, Mieczysław Nowakowski, Jan Woźniak, Władysław Olszewski z żoną Marią, Józef Ziomek z żoną Stanisławą, Stanisław Salomon, Stanisław Woźniak, Józef Musiał, Franciszek Rosoła, Józef Moskiera, Jan Janik z żoną Ireną, Julia Tarnowska, Franciszek Pruski z synem Stanisławem, Henryk Zgoła, Adam Rak. Łapankę i jej skutki tak opisali w zeznaniach: “Wszystkich nas, jak i w poprzedniej łapance, zabrano tak jak każdy stał i uratowany dobytek musiało się pozostawić bez opieki. Z osób wyżej wymienionych wszyscy zdrowi powrócili. W czasie pracy odżywianie i traktowanie było złe, a szczególnie źle nas traktowali Ukraińcy i Niemcy”.

Rolnik z Zofiówki, Józef Sokołowski został zabrany jesienią 1944 r. (z Feliksem Stachowiczem, również z Zofiówki) do robót fortyfikacyjnych w Szydłowie. Po dwóch tygodniach wraz z innymi ludźmi został wywieziony na roboty do Niemiec. Przebywał w mieście Neustrelitz, gdzie dowódca obozu wykazywał się szczególnym okrucieństwem, bił batem i szczuł psem. Jego syn Jan (l. 21) i córka Balwina (l. 19) również zostali wywiezieni (z Chmielnika) na roboty do Niemiec. Wrócili po zakończeniu wojny.

Zamiast wyznaczonego do wywiezienia na roboty, a ukrywającego się Antoniego Smolińskiego z Pierzchnicy, Niemcy wytypowali do zsyłki trzech jego synów: Jana, Andrzeja i Romana. Gdy ojciec ujawnił się w marcu 1940 r. w przeświadczeniu, że zwolnieni zostaną synowie, sołtys Bolesław Michalski i policjant granatowy, Kurek, zabrali wszystkich czterech, pozostawiając na gospodarce matkę i trzy niepełnoletnie córki. Pracowali w rolnictwie i ogrodnictwie na Pomorzu. Ojciec i syn Roman uciekli stamtąd. Syna schwytano w Katowicach i odstawiono na powrót do miejsca zatrudnienia. Ojciec wrócił do domu, ale po roku został aresztowany i osadzony w więzieniu w Pińczowie. Został stamtąd zwolniony z powodu zachorowania na tyfus99.

A oto losy zabranych na roboty do Rzeszy, którzy nie wrócili już do domu.

Maria Suchojad ze wsi Wólka, gm. Gnojno, została wysłana do Niemiec 4 marca 1940 r., w miejsce jej chorego brata. Pracowała u gospodarza na roli, raz była na urlopie w 1943 r., lecz pojechała z powrotem, przysyłała listy do stycznia 1945 r.

W czasie łapanki we wsi Korzenno, gm. Potok, w czerwcu 1941 r.  zabrana została i wywieziona na roboty do Niemiec Stanisława Sowa. Do 1944 roku przysyłała listy do rodziny. Potem zamilkła.

Helena Ślusarczyk z Janowic, gm. Gnojno, 8 października 1941 r. została zabrana z domu przez niemiecką żandarmerię i wywieziona do Niemiec. Pracowała u gospodarza na wsi. Do 1944 r. przysyłała listy do matki100.

Niemcy nie powstrzymywali się od porywania nawet dzieci do robót przymusowych.  
Władysław Wieczorek z Karsów Dolnych, gm. Pacanów, zeznawał po wojnie, że wyjazd do Niemiec na roboty “załatwił” mu sołtys Antoni Lolo, poróżniony z jego ojcem, Janem Wieczorkiem. Włączony w sprawę policjant granatowy, Franciszek Konopek, nie zgodził się, by zamiast Władysława (miał wtedy 13 lat) pojechał jego brat i zmusił Władysława do podpisania deklaracji dobrowolnego wyjazdu do Niemiec. Wraz z nim wyjechali do Niemiec 30.9.1942 r. Antoni Wieczorek, Józef Diabełek, i inni101.

Przypisy

  1. W systemach niewolnictwa i pracy niewolniczej w dawnych wiekach właściciel dbał o zdrowie i życie swojego niewolnika. Takiej troski w okresie II światowej Niemcy nie wykazywali. Przeciwnie. Pracy przymusowej przypisywali wprawdzie kluczowe znaczenie gospodarcze, co nie przeszkadzało im, jakkolwiek brzmi to paradoksalnie, używać pracy przymusowej jako środka do wyniszczenia biologicznego Polaków, Żydów i robotników ze Wschodu (Ostarbeiter. Określanie zatem robotników przymusowych “niewolnikami”, a ich pracę jako “pracę niewolniczą” jest pewnym, często nieświadomym łagodzeniem winy państwa niemieckiego. O niewolnictwie typu niemieckiego, w którym państwo, jako właściciel niewolników, zajmowało się ich łowieniem, wypożyczaniem swoim obywatelom za opłatą, karaniem i ściganiem w razie ucieczki, czuwaniem, by nie byli traktowani jak ludzie, patrz: Wacław Jastrzębowski, Gospodarka niemiecka w Polsce 1939 – 1944. Warszawa 1946. s. 281-282.
  2. Wacław Jastrzębowski, s. 244; Władysław Ważniewski, Walki partyzanckie nad Nidą 1939-1945: z dziejów walki podziemnej na ziemi miechowsko-pińczowskiej, Warszawa 1975, s. 34, przyp. 34.
  3. Cytat przejęty z: Stanisław Rybczyński, Kierownictwo administracji jako organizacja przestępcza w Generalnym Gubernatorstwie, “Przegląd Prawniczy”, nr 1947/4, s. 35-39.
  4. Tajna notatka służbowa sporządzona przez M. Bormanna. Document 172-USSR Vol. XXXIX ze zbioru “Trial of the major war criminals before the International Military Tribunal, Nuremberg 14 November 1945 – 1 October 1946”, opublikowanego w Norymberdze w 1949 r., s. 425-429. Tekst dostępny także w: Karol Marian Pospieszalski, Hitlerowskie “prawo” okupacyjne w Polsce. Cz. II Generalna Gubernia. Wybór dokumentów i próba syntezy. Poznań 1958, s. 31-34. Tłumaczenie dokumentu na język polski dostępne w: Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich. Warszawa 1948, Tom IV, s. 128.
  5. Był to pomysł radomskiego gubernatora, Lascha, podchwycony przez gubernatora generalnego Franka, który zlecił przygotowanie stosownego rozporządzenia. Protokół z drugiego posiedzenia kierowników wydziałów w dniu 8 grudnia 1939 roku. Document 2233-PS ze zbioru “Trial of the major war criminals before the International Military Tribunal, Nuremberg 14 November 1945 – 1 October 1946”, opublikowanego w Norymberdze w 1948 r., Band 2: Abteilungsleitersitzungen 1939-1940, s. 368; Rozporządzenie o rozciąganiu obowiązku pracy dla ludności polskiej Generalnego Gubernatorstwa z dnia 14 grudnia 1939 r. (Verordnung über die Erstreckung der Arbeitspflicht für die polnische Bevölkerung des Generalgouvernements). Dz. Rozp. GG, 1939 nr 13 s. 224.
  6. W trakcie przygotowań w 1942 r. do kolejnej “Landarbeiteraktion”, Ernst von Gschliesser, kierownik wydziału II (zatrudnienie / Arbeitseinsatz) w Wydziale Głównym Praca pisał w zarządzeniu: “Jak informuje mnie pan Minister Pracy Rzeszy (na urzędzie był wtedy Franz Seldte, RS) pismem z 3.3.42, potrzebna jest większa liczba młodocianych do pracy w niemieckim rolnictwie, wśród których mogą znajdować się także słabsi chłopcy w wieku od 13 do 15 lat. (…) W starym obszarze Generalnego Gubernatorstwa zasoby nie są już tak duże, by poprzez werbowanie (jakie “werbowanie” ?! Czy matki godziły się dobrowolnie na zabranie im 13-letnich chłopców ?, RS) młodocianych mogło być zakłócone odtransportowanie dorosłych sił roboczych. W celu lepszego wykorzystania pociągów specjalnych można więc rozpocząć werbunek młodocianych już teraz bez ograniczeń. Proszę jednak, aby werbowanie młodocianych w wieku poniżej 16 lat ograniczyć w zasadzie do płci męskiej”. Dok. IV-34, s. 386 [w:] Alfred Konieczny i Herbert Szurgacz (wybór źródeł i opracowanie), Praca przymusowa Polaków pod panowaniem hitlerowskim 1939-1945. Poznań 1976.
  7. Sprawozdanie (Biura Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów) w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939-1945. Warszawa, styczeń 1947; Czesław Łuczak, Położenie polskich robotników … , s. XXVIII.
  8. Rozporządzenie o wprowadzeniu obowiązku pracy dla ludności polskiej Generalnego Gubernatorstwa z dnia 26 października 1939 r. (Verordnung über die Einführung der Arbeitspflicht für die polnische Bevölkerung des Generalgouvernements). Dz. Rozp. GG, 1939 nr 1 s. 50.
  9. Sporządzane na szczeblu lokalnym ewidencje wszystkich Polaków skierowanych na roboty przymusowe do Rzeszy były dublowane przez centralną kartotekę, prowadzoną przez referat IV C 1 Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. Alfred Konieczny i Herbert Szurgacz, Praca przymusowa … , s. XV.
  10. Wraz ze wzmożeniem poszukiwań nowych źródeł siły roboczej na potrzeby Rzeszy od połowy 1942 r. (Pełnomocnik Sauckel) postanowiono sięgnąć także po więźniów i aresztantów i dla nich założyć osobne kartoteki. Pismo okólne Alfonsa Oswalda, kierownika Wydziału Spraw Wewnętrznych urzędu gubernatora radomskiego z 14.7.1942 r. AIPN GK 639/53, k. 110.
  11. Rozporządzenie o wprowadzeniu karty pracy w Generalnym Gubernatorstwie z dnia 20 grudnia 1940 r. (Verordnung über die Einführung einer Arbeitskarte im Generalgouvernement). Dz. Rozp. GG, 1940 cz. I s. 377. Od 15.1.1941 r. wszyscy posiadający pracę polscy robotnicy i pracownicy (z wyjątkiem robotników z krótkotrwałymi zleceniami, dzieci i Żydów) zobowiązani byli do posiadania karty pracy.
  12. Miesięczny raport buskiego urzędu pracy z 29 sierpnia 1942 r. AIPN GK 639/8, k. 129-135.
  13. Nie tyle trudna sytuacja materialna imiennie wskazanego kandydata miała decydować o wysłaniu go do pracy w Niemczech, upominał starosta buski wójtów w powiecie, co jego fachowa i fizyczna zdolność do robót rolnych. Pismo okólne starosty z 13.3.1940 r. AIPN GK 639/73, k. 11-12.
  14. Sophie Hodorowicz Knab, Naznaczone literą “P”. Polki jako robotnice przymusowe w III Rzeszy. 1939-1945. Kraków 2018, s. 56.
  15. Rozporządzenie o zabezpieczeniu zapotrzebowania sił dla zadań o szczególnym znaczeniu państwowo-politycznym (Rozporządzenie o obowiązku świadczenia usług) z dnia 13 maja 1942 r. (Verordnung zur Sicherstellung des Kräftebedarfs für Aufgaben von besonderer staatspolitischer Bedeutung (Dienstverpflichtungsverordnung)). Dz. Rozp. GG, 1942 nr 40 s. 255.
  16. Eva Seeber, Robotnicy przymusowi w faszystowskiej gospodarce wojennej. Deportacja i wyzysk obywateli polskich ze szczególnym uwzględnieniem położenia robotników tzw. Generalnego Gubernatorstwa (1939-1945). Warszawa 1972, s. 128-129.
  17. Wacław Jastrzębowski, s. 269.
  18. Na temat przepisów niemieckich o traktowaniu polskich robotników przymusowych w Rzeszy, o dozorze policyjnym i systemie represji m.in. [w:] Alfred Konieczny i Herbert Szurgacz, (wybór źródeł i opracowanie), Praca przymusowa Polaków pod panowaniem hitlerowskim 1939-1945. Poznań 1976 i [w:] Czesław Łuczak (wybór źródeł i opracowanie), Położenie polskich robotników przymusowych w Rzeszy w 1939-1945. Poznań 1975.
  19. Urząd Pracy w Radomiu meldował 14 września 1940 roku do wydziału pracy w urzędzie szefa dystryktu Radom, że w jego obszarze działania występuje silny opór wobec wyjazdów do pracy w Niemczech, powodowany obawami o życie w związku z nalotami angielskimi. Podobnie informował urząd pracy w Końskiem 13 września 1940 roku: ludność dowiaduje się z nadchodzących listów, iż na Niemcy północne spadają alianckie bomby (APR 209/817, k. 65 i 69). Wydział pracy w urzędzie gubernatora radomskiego informował w grudniu 1943 r. Główny Wydział Pracy w Krakowie, że zamieszkałe w Tomaszowie Mazowieckim rodziny poległych podczas bombardowań w Niemczech zwróciły się do tamtejszego urzędu pracy z zapytaniem, czy mogą liczyć na rentę lub odszkodowanie. Zdaniem radomskiego wydziału pracy, przyznawanie jednorazowych odszkodowań lub świadczenie rent przez właściwy urząd byłoby pożądane w sensie propagandowym dla pozyskiwania kolejnych robotników do pracy w Rzeszy. (APR 209/817, k. 102). Z zachowanej korespondencji między radomskim Urzędem Zaopatrzenia Wojskowego (Militärversorgungsamt), wydziałem pracy w Radomiu oraz Głównym Wydziałem Pracy w Krakowie wynika, że instytucje te były bezradne wobec zagmatwania w przepisach i niejasności co do właściwości urzędów, ale przede wszystkim z powodu braku jasnego stanowiska czynników rządowych w Berlinie. Krótko: jeśli urzędnicy niemieccy byli bezradni, jeśli ociągano się z wypłacaniem odszkodowań, bo brak było jasności prawnej, to cóż mogli tu począć potencjalni odbiorcy świadczeń (APR 209/834, k. 107-108, 112, 124).
  20. Raporty urzędów pracy w Końskiem, Częstochowie, Radomiu i Opatowie, przesłane we wrześniu 1940 r. do wydziału pracy w urzędzie gubernatora radomskiego, potwierdziły, że werbowanie ochotników do pracy w Niemczech jest utrudnione poprzez złe wieści napływające od wysłanych tam robotników rolnych. Listy z Niemiec szkodziły propagandzie okupanta. Były więc przechwytywane i nie docierały do adresatów. Zarobione w Niemczech pieniądze praktycznie nie trafiały do rodzin w Polsce, ponieważ pensje były tak liche, że ledwie wystarczały na pokrycie kosztów własnych robotnika. APR 209/817, k. 63-69.
  21. Pismo okólne szefa dystryktu radomskiego, Karla Lascha, z 4.5.1940 r. do starostów. AIPN GK 639/73, k. 13.
  22. Robert Seidel, Deutsche Besatzungspolitik in Polen. Der Distrikt Radom 1939-1945 [Niemiecka polityka okupacyjna. Dystrykt Radom 1939-1945]. Padeborn 2006, s. 100.
  23. Więcej o Ekkehard Geib, który był starostą powiatowym w Pińczowie przez ostatnie 2 miesiące roku 1939, patrz rozdział “Administracja cywilna”.
  24. AIPN GK 639/60, k. 46-47.
  25. Fotografia, przejęta z Wikipedii, pochodzi z Niemieckiego Archiwum Federalnego (Bundesarchiv Bild 183-2004-1209-503, Radom – Polen, vor dem Arbeitsamt).
  26. Patrz przypis 42 w rozdziale “Administracja cywilna”.
  27. Rozporządzenie o udzielaniu zapomóg bezrobotnym z dnia 16 grudnia 1939 r. (Verordnung über die Gewährung einer Arbeitslosenhilfe). Dz. Rozp. GG, 1939 nr 13 s. 226. Jeszcze na kilka dni przed wejściem w życie tego rozporządzenia, Wydział Pracy urzędu szefa dystryktu radomskiego dostrzegał, brak zachęty dla rolników, by zgłaszali się do rejestracji, albowiem zasadniczo nie przewidywano zasiłków dla nich. Przewidując jednak potrzebę wywiezienia do Rzeszy w następnym roku dużej liczby robotników rolnych, polecał kierownikom urzędów pracy podjęcie specjalnych środków w celu ich rejestracji. Należało, we współpracy ze starostami, wymusić na wójtach dostarczenie list osób potencjalnie przydatnych do pracy w Niemczech. Była to zapowiedź wdrożonego wkrótce potem narzucania gminom kontyngentów roboczych. Pismo okólne Wydziału Pracy  w Radomiu do kierowników urzędów pracy z 13.12.1939 r. AIPN GK 639/73, k. 7.
  28. Kopia dostępna w Jagiellońskiej Bibliotece Cyfrowej UJ pod digital copy identifier: NDIGDZS027932.
  29. Pismo okólne biskupa z 12.5.1940 r. ADS, Akta czasu wojny, sygn. 0-249, k. 231.
  30. AIPN GK 196/269, k. 124 i 140.
  31. Andrzej Jankowski, Hitlerowski terror na wsi kieleckiej ze szczególnym uwzględnieniem 1943 roku. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich. Kielce 1973, s. 13.
  32. Z zeznań Stefana Woźniaka, AIPN GK 179/114, k. 217.
  33. Pismo Wydziału Pracy w urzędzie Szefa Dystryktu Radom z 8.7.1940 r. do kierownika Wydziału Pracy w urzędzie Gubernatora Generalnego. APR 209/817, k. 29-30.
  34. Pismo okólne Wydziału Pracy w urzędzie Gubernatora Generalnego z 30.7.1940 r. do kierowników wydziałów pracy w urzędach szefów dystryktów i do kierowników urzędów pracy w GG. APR 209/817, k. 56-59.
  35. Raporty urzędów pracy w Końskiem, Częstochowie, Radomiu i Opatowie, APR 209/817, k. 63-69.
  36. Z dystryktu radomskiego wysłano w 1940 r. w miesiącach lipiec – 1027, sierpień – 676, wrzesień – 343, październik – 280, listopad – 224, grudzień -134 osoby. Robert Seidel, Deutsche Besatzungspolitik …, s. 145 (tabela).
  37. Karol Marian Pospieszalski, Hitlerowskie „prawo” okupacyjne w Polsce, Część II Generalna Gubernia. Wybór dokumentów i próba syntezy. Poznań 1958, s. 283; Z dystryktu radomskiego wysłano w 1941 r. w miesiącach maj – 8728, czerwiec – 3828, lipiec – 3193, sierpień – 3038, wrzesień – 1245, październik – 828, listopad/grudzień – ok. 3000 osób. Robert Seidel, Deutsche Besatzungspolitik …, s. 147 (tabela).
  38. Taką ocenę nowej sytuacji przedstawiło Polskie Państwo Podziemne w odezwie wydrukowanej w Tajnych Wojskowych Zakładach Wydawniczych Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej (fragment; ulotka zdeponowana w zbiorach Jagiellońskiej Biblioteki Cyfrowej): “Polacy ! W początkach września 1942 r. rozpoczęła się w całym kraju olbrzymia obława na robotników do Rzeszy – i trwać będzie do zimy. Jak hycel łapie psów, tak łapie się nasze dziewczęta i kobiety, mężczyzn i chłopców. Nikt nie jest pewien posiadanych zaświadczeń pracy: w niemieckim bałaganie nigdy nie wiadomo, które są ważne, a które nie. Prócz masowych łapanek wróg stosuje inne ostre środki, celem ściągnięcia jak największej ilości robotników do Rzeczy. Arbajtsamty rozsyłają codziennie coraz liczniejsze wezwania imienne. Nakłada się “kontyngenty” robotnika na gminy, na szkoły, na fabryki, na urzędy. Przyczyna tej akcji. Jaka jest przyczyna tej gorączkowej akcji? Dlaczego nieszczęsna “Generalna Gubernia” ma dostarczyć do zimy 140 000 robotnika do Rzeszy? Dlaczego takie same wielkie kontyngenty robotnika wyciągają Niemcy również i z Francji, i z Holandji, i z Rosji – z całej Europy? Dlatego – że siły zbrojne Niemiec straszliwie skrwawiły tego roku w wyjątkowo ciężkich i wyniszczających bitwach pod Charkowem, Sewastopolem, pod Stalingradem i nad Terekiem. Dlatego, że straszliwe żniwo śmierci zabrały w Rzeszy tegoroczne olbrzymie naloty angielskie. Te “dziury” trzeba na gwałt załatać. W tym celu przeprowadzona jest obecnie w Rzeszy mobilizacja dalszych półtora miljona ludzi do wojska i różnych służb wojennych. Tych półtora miljona wyciśniętych z życia gospodarczego Rzeszy resztek – musi zastąpić na gwałt sprowadzony z krajów okupowanych niewolnik. Oto dlaczego branka !”.
  39. Podstawą prawną dla zaspokojenia pilnych i ważnych dla Rzeszy potrzeb miało być Rozporządzenie o obowiązku świadczenia usług z dnia 13 maja 1942 r. AIPN GK 639/8, k. 117-118; APR 209/810, k. 152-154.
  40. Akcja werbunkowa opierała się na tzw. punktach wsparcia (Stützpunkte). W ogólnej liczbie werbowników w GG (ponad 600 w kwietniu 1940 r.) dominowali Polacy. Niemcom wyznaczono wyłącznie funkcje kontrolujące. Werbownicy otrzymywali stałe pensje, premie od wysiłku i rezultatów ich akcji oraz ułatwienia aprowizacyjne, odzieżowe i komunikacyjne. Wójtowie i sołtysi zostali zobowiązani do pomocy organizacyjnej i informacyjnej, za co mieli być także wynagradzani w pieniądzach i naturze. W akcji werbunkowej najpierw sporządzano listy kandydatów na wywiezienie do Rzeszy, a potem usilnie ich nakłaniano do wyjazdu: indywidualnie i na specjalnie zwoływanych zebraniach. AAN 1325/202/I-30 t2, k. 198.
  41. Pismo kierownika Urzędu Pracy w Ostrowcu z 28.8.1942 r. do kierownika Wydziału Pracy w Radomiu. APR 209/815, k. 29-31; Były starosta buski, Schäfer, kłamał po wojnie, twierdząc, że nie stosowano przemocy przy wysyłce ludzi do pracy w Niemczech; patrz jego wynurzenia w rozdziale “Administracja cywilna w powiecie buskim / Starosta Wilhelm Schäfer”.
  42. System wynagradzania policjantów polskich i ukraińskich miał zastosowanie już w roku 1941. W trakcie przygotowań do “Landarbeiteraktion”, Dowódca Policji Porządkowej (BdO), generał Paul Riege, zalecał wydawanie nagród gorliwym i zasłużonym już w trakcie trwania akcji, a nie dopiero po jej zakończeniu. Odradzał premiowanie “od łebka”, tj. według liczby osób zatrzymanych i doprowadzonych do arbeitsamtu. Pismo okólne Dowódcy Policji Porządkowej z 7.2.1941 r. rozesłane z Krakowa do wszystkich władz policyjnych i cywilnych w GG. BArch R 70-Polen, k. 117-120.
  43. Pismo okólne Wydziału Głównego Praca z 31.10.1942 r. do dystryktowych wydziałów pracy i kierowników urzędów pracy. APR 209/815, k. 33.
  44. Wincenty Sobolewski, Pamiętnik 1940-1969, Sandomierz 2013, T.1, s. 224.
  45. Wincenty Sobolewski, Pamiętnik 1940-1969, Sandomierz 2013, T.1, s. 252-253, 255.
  46. Protokół z przesłuchania w dniu 7 marca 1947 r. w charakterze świadka Walerii Jureckiej przez Przewodniczącego Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura w Busku-Zdroju, sędziego Sądu Grodzkiego w Busku-Zdroju, Jana Jurkiewicza. AIPN GK 164/5281 t. 1, k.12-13.
  47. Protokół z przesłuchania w dniu 3 kwietnia 1947 r. Ignacego Struzikiewicza, b. zastępcy burmistrza miasta Buska-Zdroju, a podczas okupacji rachmistrza w Zarządzie Miejskim, przez adwokata Henryka Żebrowskiego, członka Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu. AIPN GK 179/113, k. 95.
  48. APR 209/815, k. 203; BArch RW 23/16, k. 9.
  49. AIPN BU 2448/321, k. 636 i 638.
  50. Stanisław Meducki, Wieś kielecka w czasie okupacji niemieckiej (1939-1945). Studium historyczno-gospodarcze. Zeszyty naukowe Politechniki Świętokrzyskiej. Kielce 1991, s. 304.
  51. Notatka służbowa z 17.10.1942 r. APR 209/815,. k. 216.
  52. Bekanntmachung starosty Schäfera z 10 listopada 1942 r. APR 209/815, k. 226-227.
  53. AIPN GK 639/51, k. 121-124.
  54. W miastach przemalowywano plakaty “Jedźcie z nami do Niemiec” na “Jedźcie sami do Niemiec“.
  55. Informacja ze sprawozdania Komendy Obwodu Pińczowskiego AK z 29.1.1943 r., przytoczonej w: Władysław Ważniewski, Walki partyzanckie nad Nidą 1939-1945: z dziejów walki podziemnej na ziemi miechowsko-pińczowskiej, Warszawa 1975, s. 34, przyp. 57.
  56. Pismo Wydziału Pracy w urzędzie gubernatora radomskiego z 29.10.1943 r. do Wydziału Głównego Praca. APR 209/834, k. 30.
  57. Czesław Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, Warszawa 1970, tom 1, s. 252; Czesław Łuczak, Położenie polskich robotników …, s. XXII (tabela 3); Z dystryktu radomskiego wysłano w 1943 r. w miesiącach styczeń – 4418, luty – 7570, marzec – 7786, kwiecień – 4924, maj – 1397, czerwiec – 1121, lipiec – 1940, sierpień – 1028, wrzesień – 1013, październik – 965, listopad – 836, grudzień – 456 osób. Robert Seidel, Deutsche Besatzungspolitik …, s. 154 (tabela).
  58. Karsten Linne, “Sklavenjagden” im Arbeiterreservoir – das Beispiel Generalgouvernement [“Polowania na niewolników” w rezerwuarze robotników – przykład Generalne Gubernatorstwo] [w:] Florian Dierl, Zoran Janjetović, Karsten Linne, Pflicht, Zwang und Gewalt Arbeitsverwaltungen und Arbeitskräftepolitik im deutsch besetzten Polen [Obowiązek, przymus i przemoc. Administracja pracy i polityka (zarządzania) siłami roboczymi]. Essen 2013, s. 231, 243, 245.
  59. Z raportu, sporządzonego przez polskich pracowników urzędu pracy Tomaszewskiego i Proksę, wynika, że fakt ucieczki zakładników zgłosił im dozorca Piotr Podsiadło. Według jego zeznań, późnym wieczorem 14.3.1944 r. został on zmuszony przez uzbrojonego osobnika do wydania kluczy do aresztu. Po otwarciu kolejno cel męskiej i żeńskiej, aresztanci opuścili budynek. Odebrano też dozorcy dokumenty osób przetrzymywanych w areszcie. Powiadomiony niezwłocznie sekretarz gminy, Roman Stradowski (mieszkał w budynku zarządu gminy), skontaktował się telefonicznie z posterunkiem policji polskiej. Komendant Tracz i dwaj inni policjanci przybyli do urzędu gminnego o godzinie siódmej rano. AIPN GK 639/48, k. 125-127.
  60. Robert Seidel, Deutsche Besatzungspolitik …, s. 156.
  61. Zarzut usuwania kart, i pośrednio spowodowania wywiezienia grupy mieszkańców wsi do Niemiec, postawiono w 1947 r. Edwardowi Kiełb, komendantowi Policji Polskiej w Nizinach, Szydłowie i Stopnicy, w postępowaniu przed Sądem Okręgowym w Kielcach. AIPN Ki 127/241.
  62. Grupom osób wysyłanych koleją do Niemiec towarzyszyła zbrojna eskorta. Tylko mniejsze grupy, które lokowano w przedziałach pociągów osobowych, miały stosunkowo znośne warunki podróży. Okropne były natomiast warunki transportów masowych, gdy przewożono ludzi w wagonach towarowych bez urządzeń sanitarnych, pod zamknięciem, nieraz przez kilka dni bez picia i jedzenia. Czesław Łuczak, Położenie polskich robotników …, s. XXIV.
  63. AAN 1325/202/I-36, k. 90.
  64. Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na ziemiach polskich w latach 1939-1945. Województwo kieleckie. Ministerstwo Sprawiedliwości. Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Warszawa 1980, s. 29.
  65. Arbeitsamt przy ulicy Jasnogórskiej mieścił się w budynku, w którym znajdowało się do 1939 r. Prywatne Gimnazjum i Liceum Towarzystwa Żydowskich Szkół Średnich i Powszechnych. Dokładny opis kompleksu budynków arbeitsamtu i obozu przejściowego w Częstochowie zawarty jest w: Jan Pietrzykowski, Łowy na ludzi : Arbeitsamt w Częstochowie. Katowice 1968, s. 18, 43, 47. Opis wstępnych procedur wobec osób dostarczonych do obozu w Częstochowie w: Michał Marusieński, Zygzakowate życie, Wspomnienia 1911-1949, Kraków 1991, s. 157.
  66. APR 209/838, k.166-167; Obszerny artykuł pt. “Branka i obrona przed nią” przestrzega przed kolejną przygotowywaną przez Niemców masowaną deportacją do pracy przymusowej w Rzeszy – szczególnie młodych ludzi – i zawiera instruktaż, jak uchronić się przed złapaniem, jak budować systemy alarmowe i jak wzajemnie sobie pomagać. Wersja cyfrowa tego numeru Szańca (Szaniec: dwutygodnik poświęcony sprawom Polski w niewoli. R.3, nr 8 (1-15 marca) = nr 57) dostępna jest w Jagiellońskiej Bibliotece Cyfrowej UJ pod digital copy identifier: NDIGCZAS014304.
  67. Pełnomocnik Generalny ds. Zatrudnienia (Generalbevollmächtigter für den Arbeitseinsatz), Fritz Sauckel, specjalnym dekretem, opublikowanym w broszurze nt. środków medycznych stosowanych wobec robotników ze wschodu, mających zapobiegać zawleczeniu chorób zakaźnych do Rzeszy, polecił utworzenie w “granicznych obozach odwszania” stref / stron “nieczystej” i “czystej”, wzajemnie od siebie oddzielonych podwójnym drutem kolczastym. Robotnicy przymusowi po badaniach medycznych i po odwszeniu po stronie nieczystej (unreine Seite) kierowani byli do strony czystej (reine Seite). Eva Hallama, “Somehow, we returned into somebody else, as if we had been replaced.” Medical examinations, shame, and objectification in the context of Nazi forced labour [w:] Daniela Angetter, Birgit Nemec, Herbert Posch, Christiane Druml, Paul Weindling (redakcja), Strukturen und Netzwerke: Medizin und Wissenschaft in Wien 1848–1955 [Struktury i siatki: medycyna i nauka w Wiedniu 1848-1955], Wien 2018, s. 658.
  68. APR 209/834, k. 22-23, 25-28.
  69. Stanisław Wcisło, Balice. 800 lat historii, Kielce 2010, s. 174-175.
  70. Kazimierz Wyka pisał: “W wyniku tych wszystkich okoliczności ukształtowała się przeto sytuacja psychologiczna brzmiąca tak: najgorsza praca w Generalnym Gubernatorstwie jest lepsza od wyjazdu do Rzeszy. Na miejscu, w kraju, można zawsze jakoś dorobić, można przebiedować, wyjazd zaś, szczególnie dla obarczonego rodziną, to katastrofa. I to, a nie żadna oficjalna zapobiegliwość władz, stało się przyczyną, że rynek pracy w Generalnym Guber­natorstwie był nie tylko nasycony – był przesycony do śmiesznego absurdu. O kartę pracy, szczególnie tę dobrą, honorowaną przy łapankach, walczono jako o najskuteczniejszy sposób ochrony przed wyjazdem do Niemiec”. Kazimierz Wyka, Życie na niby. Kraków 2010, s. 283.
  71. Pismo filii w Busku z 8.10.1941 r. do arbeitsamtu w Ostrowcu. AIPN GK 639/61, k. 115.
  72. Urlopu udzielano tylko incydentalnie, w obliczu tzw. specjalnych okoliczności, jak śmierć lub przewlekła choroba członka najbliższej rodziny, ślub samego pracownika bądź jego dzieci, początkowo również (od kwietnia 1942 r. już nie) w przypadku zajścia Polek w ciążę. Nadto, prawo do ubiegania się o urlop przyznano dobrze prowadzącym się pracownikom i to tylko takim, co do których istniała pełna gwarancja, iż powrócą po wypoczynku do Rzeszy. Wojciech Kwieciński, Różnice w położeniu i traktowaniu polskich, czeskich i słowackich robotników pracujących na rzecz Trzeciej Rzeszy. UR Journal of Humanities and Social Sciences (Uniwersytet Rzeszowski), nr 1(10)/2019, s. 65; Czesław Łuczak, Położenie polskich robotników …, s. XXVIII.
  73. Był to jeden z licznych, zakłamujących rzeczywistość eufemizmów w języku urzędowym okupanta. W okolicznościach przymusu i deportacji nigdy nie zawierano umów o pracę w znaczeniu powszechnie pojmowanym.
  74. Raport z 29 sierpnia 1942 r. w 2 egzemplarzach: dla starosty buskiego i dla placówki SS w Kielcach. AIPN GK 639/8, k. 129-135.
  75. Na podstawie danych niemieckich, przytoczonych w: Czesław Madajczyk, Polityka III Rzeszy …, s. 254 (tabela); Robert Seidel, Deutsche Besatzungspolitik …, s. 155 (tabela).
  76. Zawarte w tabeli dane zaczerpnąłem z akt APKi 2119/458 (Zbrodnie niemieckie). Zarządy gmin przekazały je do Starostwa Powiatu Stopnickiego w lipcu 1947 r. Lista jest niekompletna. Nie uwzględnia wszystkich gmin powojennego powiatu stopnickiego, ani też gmin, które po wojnie trafiły do odtworzonego powiatu pińczowskiego. Nieprawdopodobna i wymagająca weryfikacji wydaje się być liczba podana przez zarząd Gminy Pacanów.
  77. Izabela Bożyk, Cezary Jastrzębski, Adam Massalski – Dzieje i kultura miasta Pińczowa do 1981 roku. Publikacja internetowa Stowarzyszenia Ziemi Pińczowskiej i Burmistrza Miasta i Gminy Pińczów, 2018, s. 98.
  78. Zeznanie Jana Madeja (po wojnie prezes Samopomocy Chłopskiej, zam w Pińczowie) złożone wobec sędziego Michała Gallewicza w Pińczowie dnia 4.6.1947 r. AIPN GK 179/102, k. 20-25.
  79. Pismo Zarządu Miejskiego w Busku-Zdroju z 18.6.1945 r. do Powiatowego Komitetu Opieki Społecznej w Busku. APKi 2171/95, k. 59.
  80. Pismo Zarządu Gminy Drugnia z 27.4.1945 r. do Powiatowego Komitetu Opieki Społecznej w Busku. APKi 2171/95, k. 48.
  81. Byli to: Zofia Lelas, Zofia Skolowska, Maria Pasternak, Wacław Zawierucha (zginął), Franciszek Stachurski (uciekł), Franciszek Makówka (uciekł), Anna Stolarska, Zofia Makówka, Stanisław Gromiec (zginął), Stanisław Lelas, Zofia Gwadera, Stanisław Kozłowski, Wincenty Kozłowski, Józef Kozłowski, Kajetan Bęben (uciekł), Władysław Dorobek, Jan Dorobek, Bronisława Kwiatkowska, Władysław Musiał, Józef Musiał (zginął), Wacław Kwiatkowski, Zofia Kwiatkowska, Stefania Brela. AIPN BU 2448/321, k. 647-648 (zbiór ankiet dot. zbrodni niemieckich w powiecie buskim).
  82. AIPN BU 2448/321 (zbiór ankiet dot. zbrodni niemieckich w powiecie buskim).
  83. Informacja Zarządu Gminy Kurozwęki z 21.3.1947 r., przesłana do Okręgowej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich w Radomiu, Ekspozytura w Stopnicy. AIPN GK 179/117, k. 8.
  84. Protokoły z przesłuchań w dniach 23 i 27 marca 1947 r. w Pacanowie w charakterze świadków Józefa Dach (wójt gm. Łubnice) i Marcina Glica (zam. w Łubnicach) przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Oddział w Stopnicy, sędziego A. Stanulę. AIPN GK 179/117, k. 79-80 i 87. We wsi Przeczów, przemianowanej przez Niemców na Hartfeld, zamieszkiwali koloniści niemieccy, którzy we wrześniu 1939 r. entuzjastycznie przyjęli nową władzę i odpowiednio zmienili swój stosunek do ludności polskiej. Więcej na ten temat w rozdziale “Deutsche im Kreis Busko”.
  85. AIPN BU 2448/321, k. 8 (zbiór ankiet dot. zbrodni niemieckich w powiecie buskim).
  86. Wspomnienia (imię?) Sztuka, Kombatanckie Zeszyty Historyczne, nr 2, rok 1, Warszawa 1992, s. 77.
  87. Protokół z przesłuchania w dniu 24 maja 1947 r. w charakterze świadka Wojciecha Nowaka (sołtys Radzanowa) przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura w Busku-Zdroju, sędziego i p.o. notariusza Jana Hetnarskiego. AIPN GK 179/113, k. 129-130.
  88. Protokół z przesłuchania w dniu 21 maja 1947 r. w charakterze świadka Stefana Borto (b. sołtysa wsi Piasek Wielki) przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura w Busku-Zdroju, sędziego i p.o. notariusza Jana Hetnarskiego. AIPN GK 179/113, k. 127-128.
  89. Protokół z przesłuchania w dniu 21 maja 1947 r. w charakterze świadka Antoniego Korczaka (sołtys wsi Wolica) przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura w Busku-Zdroju, sędziego Jana Hetnarskiego. AIPN GK 179/113, k. 121-122.
  90. Protokół z przesłuchania w dniu 14 maja 1947 r. w charakterze świadka Stanisława Durnasia (podsołtys w Wolicy i Chotelku) przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura w Busku-Zdroju, sędziego Jana Hetnarskiego. AIPN GK 179/113, k. 119-120.
  91. Protokół z przesłuchania w dniu 20 czerwca 1947 r. w charakterze świadka Andrzeja Świąder przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura w Busku-Zdroju, sędziego Jana Hetnarskiego. AIPN GK 179/113, k. 134.
  92. Protokoły z przesłuchań w dniu 14 maja 1947 r. w charakterze świadków Stanisława Sarny i Bolesława Wójcika (obaj kolejno byli sołtysami Widuchowy) przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura w Busku-Zdroju, sędziego Jana Hetnarskiego. AIPN GK 179/113, k. 116-118.
  93. Protokół z przesłuchania w dniu 10 września 1947 r. w charakterze świadka Karola Zielińskiego, wójta gminy Szydłów, przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura przy Sądzie Grodzkim w Stopnicy, sędziego A. Stanulę. AIPN GK 179/116, k. 17-19.
  94. Zawiadomienie Gminy Tuczępy z 1947 r. w ramach śledztwa prowadzonego po wojnie przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu. AIPN GK 179/113, b.n.k.
  95. Informacja Zarządu Gminy Wolica z marca 1947 r. do Okręgowej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich w Radomiu, Ekspozytura w Stopnicy. AIPN GK 179/116, k. 27.
  96. Ankieta nr 8 (Klępie Górne) ZBoWiD, sporządzona w oparciu o relacje Michała Gurnicz, Tadeusza Kotlarz. APKi 490/271, b.n.k.
  97. Zeznania Jana Adamczyka. zam w Niegosławicach, gm. Złota, złożone wobec sędziego Michała Gallewicza w Pińczowie dnia 10.6.1947 r. AIPN GK 179/102, k. 47-48.
  98. Brat Jana Cecota, Wacław, został aresztowany 23.11.1943 r. przez żandarmerię z Chmielnika i wywieziony do Buska. Po trzech dniach figurował na liście rozstrzelanych za przynależność do Polskiej Partii Robotniczej. Akta Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu. AIPN GK 179/114, k. 24.
  99. Oświadczenie Romana Smolińskiego, byłego mieszkańca Pierzchnicy. AIPN BU 2448/321, k. 631.
  100. Akta Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu. AIPN GK 179/114, k. 21, 27-28, 31-32.
  101. Protokół z przesłuchania w dniu 25 marca 1947 r. w charakterze świadka Władysława Wieczorka przez Członka Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu Ekspozytura przy Sądzie Grodzkim w Stopnicy, sędziego A. Stanulę. AIPN GK 179/117, k. 67.