Kontyngenty

Kontyngenty

Kontyngenty miały kluczowe znaczenie w eksploatacji rolnictwa polskiego. Były istną plagą, zagarniającą na początku okupacji nadwyżki, a potem wysysającą na użytek Niemców większość produktów rolnych. Nadwyżki produkcyjne gospodarstw rolnych w całości podlegały obowiązkowi dostaw. Zatrzymać można było produkty jedynie w ilości niezbędnej dla utrzymania własnej rodziny, pracowników najemnych, inwentarza żywego oraz na siew. Za dostarczone w ramach kontyngentu produkty chłopi otrzymywali zapłatę według oficjalnych cen urzędowych, wielokrotnie niższych od cen na rynku nielegalnym1.

Obowiązkowymi dostawami obarczono chłopów już w pierwszym roku okupacji. Początkowo wyznaczano kwoty kontyngentów na całe wsie. W następnych latach rolnicy otrzymywali imienne nakazy dostawy.

 

Obowiązkowymi dostawami objęto, poza zbożem i mięsem, także inne produkty żywnościowe. Od końca 1939 r. wprowadzono kontyngenty na masło, od wiosny 1940 r. także na mleko, od jednej krowy 360 litrów rocznie, a od każdej następnej po 500 litrów. W 1941 r. kontyngent mleczny wynosił 550 litrów, a w 1942 r. już 600-700 litrów od pierwszej krowy. W lutym 1943 r. Kierownik Wydziału Wyżywienia i Rolnictwa w rządzie GG zarządził, że “Każda osoba posiadająca krowy winna w ciągu roku (roku kalendarzowego) dostarczyć od każdej krowy 800 kg mleka do wyznaczonej mleczarni”. W tym samym zarządzeniu postanowił, że “Jeżeli dostawa mleka w wyjątkowych wypadkach jest niemożliwa, (…) w miejsce mleka należy dostawić do mleczarni w ciągu roku najmniej 25 kg masła od każdej krowy”2.

Jak dalece dopracowane były już przed agresją na Polskę i niezwłocznie potem wdrożone przez okupanta działania nakierowane na zawładnięcie polską produkcją rolną, pokazuje zarządzenie starosty Geiba w Pińczowie z 20 listopada 1939 r. W zarządzeniu odnajdujemy wszystkie elementy tego grabieżczego “skoku”: wprowadzenie nakazu dostaw obowiązkowych (kontyngentów), daleko idące ograniczenia lub zakazy w handlu produktami rolnymi oraz ustanowienie systemu premiowania rolników wywiązujących się w terminie z narzuconych im zobowiązań. Bodaj najważniejszym elementem, stanowiącym o skuteczności tego systemu była zapowiedź terroru policyjnego: “Wystąpię z całą surowością przeciwko tym, którzy tego obowiązku w oznaczonym czasie nie wypełnią”.

Źródło: AIPN GK 141/20, k. 1.

Pierwszą zapowiedzią w powiecie stopnickim ustanowienia kontyngentów na rok 1940, przewidującą ściąganie zboża, ziemniaków, trzody i bydła, było wezwanie agronoma powiatowego, Hofmanna, z 15 grudnia 1939 r. do burmistrzów i wójtów o nadesłanie liczby gospodarstw podlegających obowiązkowi dostaw, łącznej powierzchni obciążonych tym obowiązkiem gruntów i przypadającej do odstawienia ilości zboża. Od obowiązku kontyngentowego Kreislandwirt przewidywał kilka wykluczeń. Zwalniał gospodarstwa o powierzchni do 1 ha dobrej ziemi i do 2 ha na ziemi gorszej. W wyjątkowych przypadkach zwalniał także gospodarstwa do 4 ha, jeśli były to liczne rodziny, zła gleba lub niekorzystne warunki klimatyczne. Z obowiązkowych dostaw wyłączone były również gospodarstwa, które poważnie ucierpiały od pożarów, obszary leśne, łąki i stawy. Kreislandwirt oczekiwał następujących dostaw zboża w roku 1940 w zależności od wielkości gospodarstwa3:

Wielkość powierzchni gospodarstwawysokość obowiązkowej dostawy kg/ha
do 5 ha10
5 – 1030
10 – 2045
20 – 50 60
50 – 10090
powyżej 100120

Perfidia systemu kontyngentów polegała m.in. na tym, że do ustanowionych komisji kontyngentowych powoływano tylko Polaków i im przypadło jakże trudne zadanie rozdziału narzuconych gminie dostaw obowiązkowych na poszczególne gospodarstwa. Komisje składały się z kilku lub kilkunastu osób – w zależności od obszaru, na jakim działały. W skład komisji powoływano nauczycieli, księży, ziemian, rolników mających poważanie w swoim środowisku. Przewodniczącym z reguły zostawał wójt. Komisjom gminnym podlegały komisje wioskowe, do których wchodziło od 3 do 5 rolników, w tym sołtys jako przewodniczący. Duże majątki ziemskie zostały wyłączone spod kontroli komisji kontyngentowych.

Postanowienia komisji o rozdziale kontyngentów często dyskryminowały najbiedniejszych chłopów małorolnych, którzy nie byli w stanie wywiązać się z nałożonych zobowiązań4. Powodowało to zatargi, pisanie odwołań i donosów do władz okupacyjnych. 

Starosta buski, Schäfer, w raporcie z 28.2.1941 r. do szefa urzędu Gubernatora Generalnego w Krakowie sygnalizował, że wójtowie i sołtysi, rozdzielający kontyngenty wśród chłopów, byli w swoich decyzjach niesprawiedliwi i kierowali się względami osobistymi. Stwierdził, że jeśli nawet obojętnym jest dla Niemców, jak osiągnięty zostanie oczekiwany łączny wolumen dostaw, to dostrzegalne jest, iż w wielu przypadkach drobni chłopi są obciążeni zbyt wysokimi, niemożliwymi wręcz do spełnienia kontyngentami, podczas gdy bardziej majętni chłopi nie są dociążeni5. Skłócenie na tym tle wśród Polaków osłabiało solidarność społeczności wiejskich w walce z niemieckim wyzyskiem agrarnym. Bywały również poprawne, patriotyczne, sprzyjające chłopom postawy osób zmuszonych zasiadać w komisjach kontyngentowych6.

Tragicznie zakończył się spór między rolnikiem Józefem Sierleckim ze wsi Skadla a wójtem i sekretarzem gminy Grabki w lipcu 1942 r. Sierlecki, któremu nawet brakowało chleba na wyżywienie rodziny, obłożony został nadmiernym kontyngentem. I choć wójt i sekretarz znali sytuację każdego niemal gospodarza, nie darowali Sierleckiemu; zabrano mu żonę do aresztu gminnego w Raczycach. Doprowadzony do wściekłości Sierlecki zastrzelił wójta i sekretarza i uwolnił żonę. Sierlecki skrył się w lasach golejowskich koło Staszowa. Tam poprosił gajowego o pomoc w nawiązaniu kontaktu z oddziałem partyzanckim. Gajowy przyjął go gościnnie, ale już w nocy przybyła tam żandarmeria ze Staszowa i ujęła Sierleckiego7. Za pomoc w jego zatrzymaniu starosta buski przydzielił z początkiem sierpnia 1942 r. nagrody po 500 zł Andrzejowi Godzwon, gajowemu Antoniemu Wrona, Feliksowi Adydan oraz mieszkającemu w sąsiednim powiecie opatowskim Janowi Blad (wieś Strzegom, gm. Osiek)8

Fot. Autor nieznany. Ze zbiorów Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Propaganda kontyngentowa

Od samego początku okupacji rosnące ceny wolnorynkowe produktów rolnych wpłynęły pomyślnie na rentowność gospodarstw, dzięki czemu przez pierwsze dwa lata okupacji sytuacja gospodarcza na wsi była wyraźnie lepsza aniżeli przed wojną9. Adekwatne do tego były też nastroje wśród chłopstwa. Najmniej jednak z dobrej koniunktury skorzystali chłopi na gospodarstwach małych i karłowatych, najwięcej duże folwarki. Wkrótce górę wzięły wśród chłopstwa nienawistne uczucia do okupanta, gdy nieznośne stało się przykręcanie śruby kontyngentowej, gdy nastał terror policyjny na wsi i porywano ludzi na roboty do Niemiec10.

Chłopi mieli racjonalne, uzasadnione powody, by opierać się lub zwlekać z dostawami swoich produktów. Niemcy płacili po cenach urzędowych, wielokrotnie niższych od cen wolnorynkowych, które szybko rosły wraz z narastającymi trudnościami aprowizacyjnymi w miastach11.

W takiej sytuacji propaganda towarzysząca batalii kontyngentowej na wsi nie znajdowała większego posłuchu. Niemcy kolportowali po wsiach różnego rodzaju pisma ulotne. Nakłaniały one do terminowego zdawania kontyngentów, kusiły premiami. Były to kolorowe składanki, ilustrowane gazety ścienne, kalendarze z opowiadaniami i wierszykami dla dzieci. W 1943 r. ich nakład wynosił ponad 43 mln egzemplarzy12. Urzędy gminne zasypywane były masami arkuszów, broszur i ulotek. Nie wywierało to większego wpływu na ludność wiejską, która upatrywała w tym zwykłe kłamstwa niemieckie, dobrze widoczne w niespełnionych obietnicach korzyści premiowych za kontyngenty13. Jednocześnie, obok takich umizgów wobec rolników, prasa gadzinowa krytykowała tych, którzy zalegali z dostawami, wyrzucała im brak poczucia (o ironio) patriotyzmu i solidarności z ludnością miejską, piętnowała “tradycyjną chłopską chciwość”. Uporczywie propagowano kłamstwo, że przeważająca większość produktów rolnych przeznaczona była na aprowizację miast polskich, a nie – jak było to w rzeczywistości – do dyspozycji niemieckiej armii, policji i administracji14. Pojawiły się w prasie także pogróżki, zapowiedzi represji wobec opornych rolników, uzasadnione koniecznością “zapewniania chleba miastom”. 

Dostawy obowiązkowe. Niemiecki plakat propagandowy, lata 40-te. Źródło: Biblioteka Narodowa.

Starosta (Kreishauptmann) powiatu ziemskiego Kraków w swoim raporcie z 8.11.1940 r. o przebiegu żniw i brutalnej akcji dostaw kontyngentowych, ogołacających wieś z wszelkich produktów rolnych, wskazywał na coraz gorszą sytuację aprowizacyjną ludności. Zalecał w związku z tym powściągliwość w ukazywaniu przez Krakauer Zeitung sytuacji zaopatrzeniowej w jak najbardziej różowych kolorach. Przestrzegał, że ludności, która przecież zna najlepiej własne położenie, nie zwiedzie tak przesadzony optymizm, a może tylko podważyć wiarygodność pozostałych komunikatów prasowych15.

System premii kontyngentowych

W celu uzyskania jak najwyższych dostaw okupant stworzył dla rolników wywiązujących się w terminie z obowiązków kontyngentowych rozbudowany system premii, obiecujący możliwość zakupu artykułów przemysłowych, niezbędnych do funkcjonowania gospodarstwa domowego16.

Na początku premiowanie gospodarzy polegało na wydawaniu kuponów premiowych “Prämienschein”. Od lata 1943 r. obowiązywał premiowy system punktowy. O liczbie punktów decydowała ważność dostarczonego produktu oraz nakład pracy.  Wyemitowano znaczki premiowe na siedem produktów reglamentowanych: żelazo, środki piorące, skórę, artykuły gospodarstwa domowego, wyroby alkoholowe, papierosy oraz tekstylia17

Znaczek premiowy na wyroby włókiennicze. Źródło: Internet.

Zakup tych towarów możliwy był po zebraniu odpowiedniej liczby punktów premiowych. Najwięcej punktów wydawano na papierosy i wódkę (potocznie nazywaną wódka kontyngentowa), które mogli chłopi otrzymać natychmiast po zdaniu kontyngentu18. Na każdym poświadczeniu dostawy kontyngentu znajdował się odcinek premiowy na wódkę. Były to celowe działania, mające na celu rozpijanie narodu polskiego i zalanie go falą alkoholizmu.

Kwit poświadczający oddanie kontyngentu. Źródło: Zofia Kańska, Skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy. “Na skrawku ziemi własnej istniejemy. Co o niej wiemy ? Czy na pewno wiemy ?”, Głos Gminy Tuczępy, Kwartalnik Informacyjny, nr 14/15 grudzień 2015, s. 5.

Niemcy dostrzegali, że ilość pozyskanych produktów rolnych zależała w dużej mierze od stałej i łatwej dostępności wódki dla chłopów19. Nie mogło więc zabraknąć ziemniaków na produkcję spirytusu i dopiero po zaspokojeniu tej potrzeby decydowano, jakie będą przydziały do konsumpcji przez ludność nieniemiecką20. Tymczasem w Rzeszy wódka nie była artykułem premiowym21.

Fot. Poświadczenie odstawienia kontyngentu ziemniaków przez rolnika ze wsi Podlesie, gm. Tuczępy22.

Przypisy

  1. Marian Walczak, Walka ekonomiczna narodu polskiego 1939-1945. Warszawa 1983, s. 128.
  2. Lucyna Olszówka, Warunki egzystencji ludności wsi Wolica w latach 1939-1944 (cz. I). Janowskie Korzenie nr 12, s. 44-63; Zarządzenie o dostawie mleka i masła z dnia 27 lutego 1943 r. Dz. Rozp. GG, 1943 nr 16 s. 107.
  3. Pismo okólne Kreislandwirta z 15 grudnia 1939 r. AIPN GK 639/8, k. 1; Tak niewielkie ilości zboża, jakich oczekiwał buski Kreislandwirt były jakby nieśmiałym preludium do wyzysku kontyngentowego, który ruszył “pełną parą” już niebawem, bo z początkiem roku 1940. Kontyngent zbożowy sięgnął poziomu 6,5 kwintala z hektara, a w roku 1942 już nawet 11 kwintali przy plonach od 8 do 16 kwintali (Delegatura Rządu RP na Kraj 1940-1945, AAN 1325/202/I-43, t. 1, k. 97.).
  4. Eugeniusz Duraczyński, s. 77; Czesław Rajca, Walka o chleb …, s. 44; Od 1942 roku, gdy drastycznie podniesiono wymiar kontyngentów, chłopi małorolni dla podołania narzuconym im zobowiązaniom i dla nakarmienia własnej rodziny, musieli niekiedy dokupywać zboże i ziemniaki. Stanisław Meducki, Eksploatacja gospodarki i siły roboczej wsi kieleckiej przez okupanta hitlerowskiego [w:] Martyrologia i eksploatacja wsi polskiej pod hitlerowską okupacją. Materiały z sesji naukowej odbytej w dniach 29-30 listopada 1985 roku w Borkowie. Kielce 1989, s. 150.
  5. Archiwum Institut für Zeitgeschichte München, sygn. akt MA 158/3, k. 7-8.
  6. Czesław Rajca, Walka …, s. 46.
  7. Opisujący to zdarzenie Piotr Pawlina, nie wiedział, czy Sierlecki padł ofiarą przypadku, czy czyjejś denuncjacji. Piotr Pawlina, Podziemni żołnierze wolności,  Warszawa 1973, s. 36.
  8. AIPN 639/46, k. 49.
  9. Kazimierz Wyka tak przedstawił zaistniałą sytuację: Chłopu wiodło się gospodarczo tak dobrze, jak nigdy w ciągu dwudziestolecia międzywojen­nego. Przeskok w jego sytuacji od cen produktów z roku 1939 do cen okupacyjnych był zasadniczy i trwały, chociaż dokonał się powoli. Chłop zaczął jak nigdy dotąd inwestować w swoje gospodarstwo. Towarem, który pierwszy zniknął z rynku zimą 1939/40 roku, były maszyny i narzędzia rolnicze. Niemcy dbając o swój interes ułatwiali rzeczowy postęp gospodarki rolnej, wieś produkowała więcej aniżeli przed wojną …”. Kazimierz Wyka, Życie na niby, Kraków 2010, s. 296.
  10. Stan świadomości politycznej i nastroje wśród chłopów w pierwszej fazie okupacji tak przedstawiał ustami bohatera swojej powieści K. Filipowicz: “Co one wiedziały o Polsce w chwili, gdy przestała ona istnieć, we wrześniu 1939 roku ? O tej Polsce, od której byli odcięci przez pięć miesięcy w roku drogami nie do przebycia, dla których Polska nie zdobyła się w ciągu dwudziestu lat na linię kolejową ani na porządną szosę. Nie można wymagać abstrakcyjnej miłości ojczyzny od człowieka nie znającego przedmiotu tego uczucia. Pamiętasz, co się słyszało w pierwszym roku okupacji niemieckiej z niejednych ust: że nareszcie skończył się nieporządek, panowanie urzędników i egzekutorów. Ileż chłopów oddłużyło swoje gospodarstwa, zaczęło po ludzku jadać i żyć. Dosyć prędko co prawda połapali się na tej przypadkowej koniunkturze, uderzywszy nosami o jej granicę; oberwawszy po twarzy w pierwszym urzędzie niemieckim, natknąwszy się na żandarmerię i gestapo za ociąganie się z kontyngentem, wlazłszy do kryminału za kupno niedozwolonej książki, usłyszawszy pierwsze strzały masowej egzekucji w okolicznym lesie”. Kornel Filipowicz, Księżyc nad Nidą. Warszawa 1950, s. 40.
  11. Raz już przywołany powyżej Kazimierz Wyka krótko, trafnie i w mistrzowskim stylu odniósł się do systemu kontyngentów, systemu niepohamowanego, coraz bardziej bezczelnego z roku na rok oskubywania chłopa polskiego przez Niemców: “Wreszcie system kontyngentów. Ten najmniej się zapisał w pamięci chłopa zawartym w nim wyzyskiem czysto handlowym. Ilościowo ten system dla samej wsi, nie mówię dla ogółu naszej gospodarki, nie był rujnujący, z wyjątkiem wyniszczenia bydła, ale w miarę upływu lat odczuwany był jako świadomie zadawana chłopu krzywda ekonomiczna. Przepaści pomiędzy ceną realną zbóż i mięsa a ceną płaconą w kontyngen­cie nie zdołały zasypać liche premie i im bardziej rozwierały się nożyce cen, tym dotkliwiej chłop czuł, że go krzywdzą. Rozwierały się zaś właśnie w miarę przeciągania się okupacji. Jedynie barwne obrazki propagandowe, wystawiając szczęśliwego i uśmiechniętego wieśniaka, który z prosiakiem pod pachą spieszy w podskokach do spółdzielni powiatowej, a na drugim obrazku ugina się pod ciężarem otrzymanych w zamian podków, butelek z wódką, worów z cukrem, śliczną sielanką kładły się nad tą przepaścią”. Kazimierz Wyka, Życie na niby, Kraków 2010, s. 300.
  12. Czesław Rajca, Walka … , s. 105.
  13. Sprawozdanie Departamentu Informacji Delegatura Rządu RP na Kraj z listopada 1943 r. AAN Delegatura Rządu RP na Kraj 1325/202/I-35 t. 3, k. 260.
  14. Sebastian Piątkowski, Okupacja i propaganda. Dystrykt radomski Generalnego Gubernatorstwa w publicystyce polskojęzycznej prasy niemieckiej (1939-1945), s. 217-223.
  15. Karol Marian Pospieszalski w „Hitlerowskie „prawo” okupacyjne w Polsce, Część II Generalna Gubernia. Wybór dokumentów i próba syntezy. Poznań, Instytut Zachodni. 1958.
  16. Czesław Łuczak, Polityka ludnościowa …, s. 398.
  17. W połowie stycznia 1943 r. Wydział Gospodarki Urzędu Gubernatora w Radomiu dysponował dla całego dystryktu do rozdzielenia na 10 powiatów w ramach tzw. akcji wiosennej (ile było łącznie akcji w roku, nie wiadomo) następującymi towarami premiowymi: 1000 par butów roboczych na podeszwie gumowej, na miesiąc luty 1000 par butów na podeszwie drewnianej i 130 kg skóry do reparacji obuwia lub uprzęży końskich, 130 kg arkuszy gumy na podeszwy, 200 bezugscheinów (kwitów uprawniających do zakupu, talonów) na towary włókiennicze, 5 ton świec domowych (ok. 60 tys. szt.), 1,5 tony mydła, baterie do latarek stosownie do możliwości i – bez określenia ilości – zapałki, proszek do prania, budziki. Takie zestawienie ma wprawdzie niewielką wartość poznawczą w sensie jakościowym i ilościowym, wskazuje jednak na ówczesne potrzeby rolników. APR 209/813, k. 173 i 175.
  18. Jedynie premie w postaci alkoholu i papierosów były zawsze dostępne. Pozostałe artykuły wydawane były w niewielkich ilościach lub w ogóle ich brakowało. AAN Delegatura Rządu RP na Kraj 1325/202/I-36, k. 11.
  19. Dużą nerwowość W Radomiu wywoływały zakłócenia w dostawach wódki na potrzeby ściągania kontyngentów. Oddział radomski Centralnego Urzędu Rolniczego (Landwirtschaftliche Zentrale) relacjonował we wrześniu 1944 r. Wydziałowi Wyżywienia i Rolnictwa w urzędzie gubernatora radomskiego, na jak poważne trudności napotykało wywiezienie wódki premiowej (Prämienbranntwein) z krakowskiego monopolu i dystrybucja wśród powiatowych spółdzielni rolniczych. Od tygodni brakowało wagonów. Niektóre spółdzielnie (Radomsko, Tomaszów, Piotrków) zdołały pozyskać samochody ciężarowe. Inne, wśród nich Busko, były całkowicie pozbawione alkoholu. Powiat radomski wysłał wprawdzie ciężarówki do Krakowa, ale zostały one zatrzymane przez żandarmerię polową Wehrmachtu, ponieważ te transporty, zdaniem wojskowych, nie miały znaczenia wojennego, a interweniującemu urzędnikowi z Radomia zagrożono sądem polowym. Tomaszów uzyskał możliwość ściągnięcia wódki z Żyrardowa, ale musiał zrezygnować z powodu zbyt wysokiej kaucji 5000 zł za każdą beczkę 500-litrową. APR 209/306, k. 55-56.
  20. Przydział roczny od wiosny 1943 r. wynosił 100 kg ziemniaków dla nieniemieckiej ludności miejskiej. Z przebiegu narady u gubernatora Franka 24 sierpnia 1942 r. Stanisław Piotrowski, Dziennik Hansa Franka, Warszawa 1956, s. 103.
  21. Czesław Madajczyk, Polityka III Rzeszy …, tom 2, s. 92.
  22. Zdjęcie pochodzi ze strony FB “Gmina Tuczępy Wczoraj i Przedwczoraj”.