Propaganda

Niemcy dla utrzymania w ryzach podbitego narodu stosowali terror, w tym zbrodnicze mechanizmy zastraszania, a jednocześnie uprawiali politykę bardziej obiecanych niż realnych koncesji i prób korumpowania części społeczeństwa. 

Dla obu tych komponentów sprawowania władzy przez okupanta – gwałtu i zastraszania oraz prób mniej obłaskawiania, co raczej ogłupiania Polaków – niezbędna była propaganda. Jej zadaniem było więc szerzenie postrachu groźbami surowych, drakońskich kar za nieposłuszeństwo lub jakiekolwiek przejawy sprzeciwiania się niemieckiej obecności w Polsce i zarządzeniom niemieckim oraz wywoływanie i utwierdzanie w polskim społeczeństwie bezradności i rezygnacji wobec zwycięskiej potęgi niemieckiej, szerzenie kompleksu niższości, eksponowanie rzekomego braku zdolności Polaków do rządzenia i samodzielnego bytu politycznego1.

Od momentu pierwszych niepowodzeń militarnych na wschodzie, a szczególnie od wiosny 1944 roku, propaganda niemiecka w GG otrzymała dodatkowe zadanie: podsycać obecne częściowo w społeczeństwie polskim resentymenty antysowieckie – pod hasłami potrzeby wspólnej obrony Europy przed zagrożeniem bolszewickim.

W realizacji tak nakreślonych zadań Niemcy stosowali wszelkie dostępne wówczas środki w obszarach prasy oraz swoiście pojmowanej, skarłowaciałej i dalece okrojonej kultury.

Polskie gazety zostały zlikwidowane. Zastąpiły je gazety niemieckie, wydawane w języku polskim, niemieckim, ukraińskim oraz nieliczne adresowane do Żydów (w języku hebrajskim i polskim). Wydawano ok. 50 tytułów, w tym dzienniki, tygodniki i prasę dla określonych grup zawodowych. Prasa ta potocznie określana była jako “gadzinowa”. 

Pod względem nakładu i zasięgu największymi z nich były: Nowy Kurier Warszawski, Goniec Krakowski, Gazeta Lwowska, Kurier Częstochowski. W Lublinie wydawano Nowy Głos Lubelski, w Krakowie ukazywała się przez pewien czas Gazeta Żydowska.

Na interesującym nas obszarze geograficznym wydawane były w Radomiu – Dziennik Radomski, w Kielcach – Kurier Kielecki, a w Jędrzejowie – dziennik Nowy Czas. W powiecie buskim nie wydawano żadnej gazety2.

Propagandowy, perswazyjny przekaz tych gazet, przybierających pozory prasy polskiej, podporządkowany był:
1. zohydzeniu przeszłości Polski, zwłaszcza okresu przed wrześniem 1939 roku3,

2. akcji izolowania osób narodowości żydowskiej poprzez
– rozpowszechnianie fałszywych tez o przyczynach epidemii chorób zakaźnych w wydzielonych dzielnicach mieszkaniowych (gettach) i jednoczesne przemilczanie faktu, że przecież zaraza tyfusu wybuchała tam na skutek spowodowanego przez Niemców niedostatecznego wyżywienia, ciasnoty mieszkaniowej i braku środków sanitarnych,
– informowanie o wyrokach sądów specjalnych w Radomiu, Kielcach i Częstochowie, skazujących na karę śmierci osoby, które opuściły teren getta,
– wmawianie Polakom, by zaniechali wszelkich kontaktów z Żydami i udzielania im jakiejkolwiek pomocy,
– obwinianie Żydów wywiezionych na zagładę jesienią 1942 roku za zły stan budowlany i sanitarny opustoszałych domów i mieszkań, podczas gdy ich dewastacji i doszczętnego ogołocenia ze wszystkiego co przydatne dopuścili się sami Niemcy przed oddaniem do zasiedlenia przez ludność polską4;

3. zachęcaniu polskiej młodzieży do Służby Budowlanej (Baudienst); agitacja przyniosła marne wyniki i Niemcy rychło przeszli do przymusowego poboru i wysyłki do wyznaczonych obozów Baudienstu. Na miejscu junacy, jak ich nazywano, konfrontowani byli z brutalną rzeczywistością wyczerpującej pracy fizycznej przez kilkanaście godzin dziennie, podłego wyżywienia i symbolicznego tylko żołdu. Prasa gadzinowa piętnowała ucieczki z obozów Baudienstu jako przyczynianie się do “anarchii i bezładu” i kolportowała groźby postępowania policyjnego z zastosowaniem kary śmierci włącznie5;

4. ustanowieniu nowego, rzekomo lepszego niż w okresie Polski międzywojennej porządku w rzemiośle i usługach – w sytuacji niedoboru warsztatów i braków kadrowych po usunięciu Żydów z produkcji rękodzielniczej oraz rozlicznych niedostatków i skrajnych oszczędności w gospodarce wojennej;

5. kreowaniu wizerunku Niemców jako dobrych gospodarzy, inicjujących prace w modernizacji rolnictwa, naprawie i rozwoju infrastruktury dróg, melioracji, zabezpieczeń antypowodziowych i rozbudowy żeglugi śródlądowej, komasacji gruntów rolnych, uporządkowaniu gospodarki leśnej, rozbudowy spółdzielczości wiejskiej, w tym mleczarskiej, rzekomo dla poprawy zaopatrzenia ludności, a w istocie dla usprawnienia poboru kontyngentów. Prasa gadzinowa apelowała do ludności polskiej o wzmożenie wysiłków, rzekomo z własną korzyścią, we wszystkich wymienionych branżach. W rzeczywistości cała gospodarka poddana była systematycznej, rabunkowej eksploatacji na potrzeby niemieckie6.

Funkcją kina w GG było przede wszystkim rozpowszechnianie propagandy niemieckiej, dość skuteczne zresztą, jeśli zauważyć, jak duża była frekwencja na seansach filmowych7. Oferowany przez Niemców repertuar kin w żadnym wypadku nie był nośnikiem kultury. Celem całkowitego poddania programów kinowych duchowi propagandy niemieckiej wyznaczano na kierowników kin Niemców, Ukraińców i volksdeutschów8.

Środkiem propagandy w miastach była także megafonizacja, tj. rozpowszechnianie wiadomości i bieżących komunikatów przez głośniki uliczne, które nazywano pogardliwie „szczekaczkami” lub „kubłami”9. Niemcy powielali tego typu propagandę bolszewicką, jako adresowaną do “masy bezwolnej i bezdusznej, wychowanej przez knut i głośniki10.

Szeroko stosowanym przez Niemców środkiem propagandy politycznej, a także rozpowszechniania obwieszczeń i zarządzeń były plakaty.

APR 1192, sygn. 8. Zbiór afiszów, plakatów i druków ulotnych z lat 1939-1945.

Jednocześnie okupant dążył do maksymalnego ograniczenia Polakom dostępu do informacji z zewnątrz (konfiskata odbiorników radiowych).

Zmasowana, dobrze wyposażona materialnie propaganda niemiecka, nie gardząca kłamstwem, przemilczaniem i dezinformacją, miała swoje sukcesy w części społeczeństwa polskiego. Została natomiast odrzucona i zdemaskowana w całości przez Polaków światłych, przejawiających postawy patriotyczne11. Osłabienie i możliwie daleka neutralizacja propagandy niemieckiej możliwe były dzięki zdrowym i spontanicznym reakcjom ludności, niekiedy nacechowanym ironią, kpiną, dowcipem i plotką, oraz dzięki kontrpropagandzie, organizowanej przez struktury Państwa Podziemnego – z użyciem przede wszystkim szerokiego spektrum prasy konspiracyjnej12. W Busku, młodzież zaangażowana w konspiracji malowała na plakatach obok znaków “V”, symbolizujących dotychczasowe niemieckie zwycięstwa, znak Polski Walczącej (duża litera P rozdwajająca się na dole tworząc kotwicę)13.

Propaganda niemiecka w powiecie buskim

W urzędzie starosty za sprawy prasy i propagandy w pierwszych miesiącach okupacji odpowiadał inspektor rządowy Emil Philipp. Od lutego 1940 roku docierały do Buska dzienniki Krakauer Zeitung i Warschauer Zeitung14.

Niemieccy specjaliści od propagandy, a za nimi urzędnicy administracji cywilnej zawistnie pilnowali swojego monopolu na przekaz informacji – w każdej dziedzinie. Stosowano zatem na porządku dziennym zakazy i cenzurę.

Wydział Propagandy w urzędzie gubernatora dystryktu radomskiego przypominał pismem okólnym z połowy maja 1942 r. do starostów powiatowych i do wszystkich drukarni w dystrykcie, że wszelkie plakaty, materiały reklamowe, reklamowe karty pocztowe i inne zlecenia do drukarni muszą być jeszcze przed składem zecerskim przedłożone staroście do ocenzurowania. Nieprzestrzeganie tej zasady, grzmiał autor pisma Huhn, grozi poważnymi konsekwencjami dla zleceniodawcy i dla drukarza15.

Do września 1939 r. działały drukarnie żydowskie, tzw. pedałówki, w Busku, ul. Stopnicka  (właściciel – Josek Topioł), w Chmielniku drukarnia “Energia”, Mały Rynek (właściciel – Fiszel Dziura) i druga drukarnia, także w Małym Rynku (właściciel – Chaim Mordka Feingold) oraz w Stopnicy, ul. Staszowska (właściciel – Szaja Najman)16. Do 1940 r. czynna była w Pińczowie księgarnia i drukarnia założona przez Icka Rapoporta17.

W Busku, przez cały okres okupacji ostała się usytuowana w Rynku pod nr 13 drukarnia Stanisława Sambora. Była to drukarnia akcydensowa, nosząca przed wojną nazwę “Polska”. St. Sambor kupił ją pod koniec lat 30-tych XX wieku od Stanisława Łuszcza, gdy jeszcze ulokowana była przy ulicy Pińczowskiej 7 (obecnie ul. Bohaterów Warszawy)18.

Drukarnia Sambora realizowała zlecenia administracji niemieckiej19. Używana była także do siania terroru przez Niemców i zastraszania ludności. Tu drukowane były obwieszczenia o grupowych rozstrzelaniach. Druk takiego obwieszczenia zlecono po zamordowaniu 29 osób w lesie wełeckim 19 lipca 1944 roku20. Drukarnia była także przydatna do wymierzonej przeciwko Niemcom działalności konspiracyjnej. Tu odbijano niektóre gazetki, w co włączeni byli m.in. pracownik drukarni Kacper Florczyk oraz zegarmistrz Bernard Dutczak21

Jako ilustracja sposobu myślenia i działania urzędników okupacyjnych w obszarze propagandy posłużyć może taki oto epizod z Buska. W drukarni Stanisława Sambora złożono w maju 1941 roku zamówienie na druk “Pieśni o sądzie ostatecznym”, która miała być rozdawana wśród wiernych. Drukarz St. Sambor, przestrzegając nakazów władz, przedłożył przed drukiem tekst pieśni wraz z tłumaczeniem na język niemiecki (Lied vom letzten Gericht) w postaci tzw. szczotki staroście Schäferowi do akceptacji. Ten, choć przekonany, że była to tylko niewinna próba proboszcza podreperowania kasy parafialnej, zapytał przezornie władze zwierzchnie w Radomiu oraz szefa komórki SS w Kielcach, niejakiego Untersturmführera Thate, czy może zgodzić się na kolportaż pieśni22. W odpowiedzi Wydział Propagandy Szefa Dystryktu Radom polecił zakazanie druku “niepożądanej propagandy kościelnej” i … “zabezpieczenie materiału23. Na takie dictum Schäfer wydał stosowne dyspozycje dowódcy żandarmerii w Busku. Przeprowadzone śledztwo wykazało, że ksiądz o niczym nie wiedział, a druk zlecił wędrujący “braciszek modlitewny”, innymi słowy dziad wędrowny o nazwisku Nowak24.

Cenzurowano nawet klepsydry pogrzebowe. Ich treść musiała być zaakceptowana przez starostę. Podłożem takiej zdawałoby się przesadzonej drobiazgowości była w przypadku klepsydr obawa okupanta przed przemycaniem treści powstałych w klimacie i na skutek aktów terroru niemieckiego, tj. nagłych, tragicznych zgonów25.

Propaganda niemiecka miała dowieść wyższości kultury niemieckiej. Już na początku grudnia 1939 roku ledwie osiadły na urzędzie gubernator radomski, wykonując polecenie Ministra Oświaty Rzeszy, zarządził wobec starostów zabezpieczenie cennych przedmiotów historycznych i kulturalnych z rolnictwa, rybołówstwa, pszczelarstwa, rzemiosła i strojów ludowych, które. poprzez swoją odmienność względem przedmiotów używanych współcześnie w Niemczech oraz ich prymitywizm lub przestarzałość. dowodzić miały niskiego poziomu narodu polskiego, a jednocześnie wielowiekowego niemieckiego wkładu w kulturę materialną w Polsce. Przedmiotów takich szukała na polecenie starosty żandarmeria w Busku. Nadaremnie26.

Pewne poruszenie w Busku i Gnojnie spowodowało na początku lipca 1943 roku nadejście do starosty buskiego wiadomości z Wydziału Głównego Muzeów – Urzędu ds. Pomników (Hauptabteilung der Museen – Denkmalamt) przy rządzie GG, że u proboszcza w Gnojnie znajduje się zbiór wykopanych przez niego przedmiotów prehistorycznych, że są tam narzędzia z epok kamienia, brązu i żelaza, a także różne urny i wyroby garncarskie oraz zbroja rycerska i kolekcja broni. Krakowski urzędnik nakazał staroście sprawdzenie, czy zbiory te są nadal na plebanii w Gnojnie i, jeśli tak, ich zabezpieczenie. “Wystarczy – pouczał – oświadczyć proboszczowi, że te zbiory, ważne dla udokumentowania niemieckiej prehistorii tych okolic, potraktować należy jako skonfiskowane i że muszą one pozostać nienaruszone do dyspozycji rządu.” Starosta zlecił radcy szkolnemu Pfitznerowi rozpoznać sprawę. Po tygodniu Pfitzner zameldował, że przy okazji hospitacji szkoły w Gnojnie zainteresował się znaleziskami prehistorycznymi proboszcza i że miał się tam dowiedzieć, iż zbiory już przed wojną przekazane zostały do Muzeum Diecezjalnego w Kielcach, a to co pozostało, to jedynie fragmenty urn, stanowiące prywatną własność proboszcza27. Taką też informację starosta wysłał do Krakowa28. Rzeczonym proboszczem-archeologiem był ksiądz Stanisław Skurczyński (1892-1972), który tak wspominał tamte wydarzenia: “Niemcy […] rozesłali ankietę do gmin i szkół z zapytaniem, czy na terenie nie znajdują się przedmioty archeologiczne i o wartości artystycznej. Wszyscy z okolicy odpowiedzieli zgodnie, wskazując na mnie. […] Inspektor Pfitzner [z Buska], który był u mnie i widział większość zbiorów, poddał mi myśl, ażebym odpisał, że jeszcze przed wojną przedmioty o większej wartości zostały oddane do Muzeum Diecezjalnego w Kielcach, a jedynie fragmenty urn znajdują się jeszcze w moim posiadaniu […] Zakomunikowałem Niemcom o 94 numerach, a resztę z bólem serca zakopałem w pakach w stodole i w ogrodzie, zabezpieczając grubymi deskami”29. Tak oto dzięki przyjaznej i odważnej postawie Pfitznera złodziejski plan niemieckiego urzędu w Krakowie spalił na panewce.

We wrześniu 1943 r. Wydział Propagandy w urzędzie gubernatora dystryktu radomskiego zażądał od starostów powiatowych sprawozdania, jak skuteczna była indoktrynacja “obcoplemiennych” poprzez rozpowszechniane dotychczas materiały służące propagandzie antybolszewickiej, propagandzie na rzecz (sprawnych) zbiorów oraz produkcji rolnej, określanej sloganem “batalia o żywność” (Erzeugungsschlacht)30. Wezwaniu temu towarzyszyło krótkie objaśnienie zasad prowadzonej propagandy antybolszewickiej, poprzez różnorodność konsekwentnie i z uporem używanych środków (ulotki, plakaty, broszury, karty pocztowe, komiksy), kierowanie ich do możliwie szerokich mas, nie do jednostek. Autor tego propagandowego manifestu, niejaki Schuppelius, dostrzegał, że propaganda nie rozwiąże problemu wyżywienia, bo choćby nawet użyć pięknego tekstu, papieru i ilustracji, nie dotrze ona do człowieka głodnego. Oczekiwał jednak poprawy zaopatrzenia, gdy propagandowo, ideowo wspierana będzie wspomniana Erzeugungsschlacht. 

Niepełne dwa tygodnie później, starosta buski, powołując się na obserwacje niemieckich kierowników politycznych i folksdojczów wywodzących się z kręgów polskich, poufnie informuje Radom, że propaganda antybolszewicka jest bezskuteczna i nie robi żadnego wrażenia na Polakach. Twierdzi, że propaganda wśród Polaków z użyciem słowa pisanego jest szczególnie trudna, a ponadto nie ma tu (w Busku) prawie żadnych gazet. Najskuteczniejszą, zdaniem starosty, jest propaganda ustna. Dlatego bez wątpienia byłaby ona najwydajniejsza, gdyby “jakieś zaufane osoby w korzystnym czasie, np. w niedziele po mszy w kościele oddziaływały na Polaków poprzez propagandę mówioną lub rozpowszechnianie plotek”. Jako skuteczny środek propagandowy ocenił polskojęzyczne gazetki ścienne, które trafiają do wszystkich wiosek31.

Przypisy

  1. Por. Czesław Łuczak, Polska i Polacy w drugiej wojnie światowej, Poznań 1993, t. V, s. 438. Kazimierz Wyka tak przedstawiał propagandę niemiecką: “Propaganda niemiecka opowiadała o niesłychanej wyższości uzbrojenia niemieckiego, o potędze maszyn wojennych, o lotnictwie, przed którym tak się ugięły Francja i Anglia, że bez wystrzału oddały Czechosłowację. Opowiadała o wojnie totalnej, gazowej, chemicznej, bakteryjnej, o desantach, nie bacząc, na ile trudności technicznych napotyka użycie podobnych środków bojowych, podsycała nie­nawiść niemiecką przeciwko nam, a tej niewiele drewek potrzeba, by wybuchała pod chmury, przygotowywała przez szeptane wieści, przez szpiegostwo broń przeciwko sercom i odwadze. I ukuła swoją długą pracą, łudziliśmy się zrazu, iż bezskuteczną, broń najzjadliw­szą, nieuchwytną a uderzającą w moralne ośrodki oporu każdego człowieka”. Kazimierz Wyka, Życie na niby, Kraków 2010, s. 37.
  2. Najwięcej uwagi sprawom powiatu buskiego poświęcał Kurier Kielecki. Sebastian Piątkowski, Okupacja i propaganda. Dystrykt radomski Generalnego Gubernatorstwa w publicystyce polskojęzycznej prasy niemieckiej (1939-1945), Lublin-Radom 2013, s. 54-66.
  3. Czesław Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, Warszawa 1970, T. II, s.169.
  4. Sebastian Piątkowski, Okupacja i propaganda …, s. 111-137.
  5. Więcej o Służbie Budowlanej w  rozdziale “Praca przymusowa w GG”.
  6. Por. Sebastian Piątkowski, Okupacja i propaganda …, s. 163-224.
  7. Więcej o kinie w GG w rozdziale Kultura.
  8. Stanisław Ozimek, Film polski w latach II wojny światowej 1939-1945 [w:] Historia filmu polskiego, t. 3: 1939-1956. red. J. Toeplitz, Warszawa 1974, s. 25.
  9. Podczas narady gubernatora generalnego H. Franka ze starostami, burmistrzami i komisarzami miejskimi w Radomiu 25 listopada 1939 r., kierownik wydziału prasy i propagandy w urzędzie krakowskim, Dubré, stwierdził, że aby dotrzeć do analfabetów, należy zamontować głośniki i poprzez nie podawać polecenia chłopom. Na przykład w dni targowe, dzięki czemu można by “trzymać w garści i chłopów i handel”. Stwierdził, że dla Polaków nie ma kina, a jeśli już, to tylko na czas głodu, by skierować ich myśli na inne tory. Zapowiadał przybycie ekipy do realizacji filmu o aktualnej sytuacji w Polsce, prosił zebranych o wskazywanie przypadków najbardziej drastycznych. AIPN GK 179/171, s. 11-13.
  10. Cytat przejęty od W. Jastrzębowskiego, a pochodzący z książki: Carl Axel von Gadolin, Der Norden, der Ostraum und das neue Europa [Północ, obszar wschodni i nowa Europa], München 1943. Wacław Jastrzębowski, Gospodarka niemiecka w Polsce 1939-1944, Warszawa 1946, s. 89.
  11. Wnikliwy obserwator okupacyjnych realiów, Kazimierz Wyka, tak pisał w innym miejscu swojej książki “Życie na niby”, str. 71, o nieskuteczności niemieckiej propagandy “O ile w psychologicznym przygotowaniu wojny zręczność propagandy niemieckiej musi być uznana, o tyle wyczyny tej propagandy na terenie Polski podbitej są mizerne i zdumiewająco niezręczne. Nie posiada ta propaganda żadnego przecież przeciwdziałania, jeśli nie liczyć pochowanych aparatów radiowych, a jednak jej skuteczność jest fikcją. Nie sądzę, że tylko dlatego, ponieważ walczy z nią wróg zupełnie podkopujący wszelkie jej tezy, wróg nadto całkiem niedostęp­ny jej działaniu: postępowanie samych władz, codzienne zachowanie się Niemców”.
  12. Por. Czesław Madajczyk: Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce. Warszawa 1970, s. 165–176, 247, 259, 328 (tom 2), s. 241, 533, 631 (tom 1); Pismo konspiracyjne “Kronika Okupacji” tak oceniało prasę niemiecką adresowaną do Polaków: “Gadzinówki są ważną bronią w ręku wroga, walczącego zaciekle z polskością. (…) Każde słowo zamieszczone w gadzinówce jest starannie rozważane przez propagandę niemiecką, gdyż staje się wówczas narzędziem jej celowej i przemyślanej akcji. (…) Niemcy chwytają się wszystkich środków, aby skłonić społeczeństwo polskie, rozbić jego jedność, a przez to osłabić zdolność jego odporności i wiarę we własne siły”. Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962, Tom III, s. 694.
  13. Ankieta Koła Miejsko-Gminnego ZBoWiD w Busku-Zdroju, sporządzona w 1977-1978 roku w oparciu o relacje Zdzisława Osińskiego i Zdzisława Jopowicza APKi 490/175, k. 119.
  14. Raport starosty Schäfera z 23.2.1940 r., skierowany do szefa dystryktu Radom. AIPN 639/60, k. 10-11.
  15. Powołano się tu na rozporządzenie o działalności kulturalnej w Generalnym Gubernatorstwie z 8 marca 1940, Dz. Rozp. GG, 1940 cz. I nr 21 s. 103; AIPN GK 639/63, k. 41-43.
  16. Marta Pawlina-Meducka, Drukarstwo żydowskie w Woj. Kieleckim (1918-1939). Folia Bibliologica, XL/XLI 1992/1993, s. 63; Almanach Drukarstwa Kielecczyzny pod redakcją Jerzego Butwiłły i Zbigniewa Nosala, Kielce 1969.
  17. Żydowska aktywność oświatowa i kulturalna w Pińczowie. Portal internetowy “Wirtualny Sztetl”. Ostatni wgląd: sierpień 2019.
  18. Została upaństwowiona w latach 50-tych, a następnie przeniesiona w roku 1960 do budynku nr 12 przy ulicy Bohaterów Warszawy. Leszek Marciniec, Buska Starówka. Kamienica Drozdowskich i Baradziejów. Tygodnik Ponidzia nr 37/1999, s. 8.
  19. Drukarnia w Busku została włączona do utworzonych przez starostę Schäfera Zakładów Przemysłowych Związku Gmin w Busku (Industriewerke des Gemeindeverbandes in Busko). Do Zakładów należały nadto w 1943 roku: Gipsownia w Wiślicy, Wapienniki w Suchowoli, Torfowiska, Zakład Utylizacyjny w Wygodzie Kozińskiej i Zakłady Mechaniczne w Chmielniku. AIPN GK 639/75, k. 13. Zecerami w drukarni buskiej byli Stanisław Sobczyk, ur. 13.1.1915, uczeń drukarski Tadeusz Grelewicz, ur. 8.6.1924, zm. 26.3.1982 w Osobowice, Woj. Dolnośląskie. APKi 2123, k. 5. W drukarni pracowali także Stanisław Florczyk i Rokitański, Almanach Drukarstwa Kielecczyzny pod redakcją Jerzego Butwiłły i Zbigniewa Nosala, Kielce 1969, s. 36.
  20. AIPN BU 2448/321, k. 501.
  21. Leszek Marciniec, Bernard Dutczak – zegarmistrz. Tygodnik Ponidzia nr 36/2000, s. 4.
  22. Administrację niemiecką w okresie III Rzeszy, pozbawioną form demokratycznych i kolegialnego podejmowania decyzji, gdzie na dodatek wszechobecny był aparat policyjny, cechował lęk przed odpowiedzialnością i przerzucanie tej odpowiedzialności z jednego urzędu na drugi. Każdy kierownik miał wprawdzie prawo decyzji w zakresie swoich kompetencji, ale by uciec od tego osamotnienia decyzyjnego, a przede wszystkim by oddać część odpowiedzialności, zasięgał opinii innych urzędów. Tadeusz Kłosiński, Polityka przemysłowa okupanta w Generalnym Gubernatorstwie. Poznań 1947, s. 28.
  23. Niemcy wówczas kochali słowo “zabezpieczyć” (sicherstellen). Oznaczało to najczęściej zająć, skonfiskować, (oficjalnie) ukraść, odebrać, zdeponować, itd. Stworzyli wówczas jakże wiele sytuacji i kontekstów, gdzie coś trzeba było … sicherstellen.
  24. Pieśń miała jedenaście zwrotek. Oto zwrotki trzecia, czwarta i dziewiąta: “(3) Gdy Michał święty zatrąbi w trąbę głosy swego, Wstańcie dusze, a pójdźcie do ciała swojego. Pójdą dusze do grobu po swe ciała, pójdą, O jak się tam pięknie witać ze swymi ciałami będa. (4) A witajże moje ciało, które z groba idziesz, Jakżeś się tam zasłużyło, tu narzekać będziesz. Bo tam ciała sprawiedliwych będą uwielbiane Grzesznych czarne i brzydkie jak węgle spalane. (9) Świętokradzkie spowiedzi częstoście odbywali, Najświętsze ciało moje na żart przyjmowali. Zakonnik z domu waszego próżno odprawiany, Żebrak nieprzyjęty ze śmiechem wypchniony”. AIPN 639/68, k. 18, 20-26.
  25. AIPN GK 639/63, k. 36-38.
  26. AIPN GK 639/19, k. 4 i 6.
  27. AIPN GK 639/19, k. 169.
  28. AAN Rząd Generalnego Gubernatorstwa w Krakowie, sygn. 1479, k. 6-7.
  29. Andrzej Matoga, Archeolog na probostwie. Ksiądz Stanisław Skurczyński (1892-1972), Kraków 2008, s. 120.
  30. Pod hasłem “Erzeugungsschlacht” rozumiany był program podnoszenia wydajności w produkcji żywności w Niemczech hitlerowskich, obwieszczony w 1934 r. przez ministra rolnictwa Rzeszy, Richarda Walthera Darré. Przewidywał on działania w kierunku maksymalnej samowystarczalności Niemiec i zredukowania importu żywności, szczególnie w obliczu nadchodzącej wojny. Owa samowystarczalność wzrosła z 68% w 1928 r. do 83% w 1938 r. W realiach Generalnego Gubernatorstwa Erzeugungsschlacht polegała, jak przedstawił to z pewnym uproszczeniem, acz dosadnie Bogdan Musial, na brutalnym ściąganiu kontyngentów, albo, według Ingo Loose, na takim rozdziale żywności w oparciu o kryteria rasistowskie, by w 1941 r. zapewnić Niemcom 2310 kilokalorii dziennie, Polakom 654 kilokalorii, a Żydom jedynie 184 kilokalorii. Por. Bogdan Musial, Deutsche Zivilverwaltung und Judenverfolgung im Generalgouvernement. Eine Fallstudie zum Distrikt Lublin 1939-1944 [Niemiecka administracja cywilna i prześladowanie Żydów w Generalnym Gubernatorstwie. Rozprawa dotycząca Dystryktu Lublin]. Wiesbaden 1999, s. 74; Ingo Loose, Kredite für NS-Verbrechen : die deutschen Kreditinstitute in Polen und die Ausraubung der polnischen und jüdischen Bevölkerung 1939-1945 [Kredyty dla przestępstw narodowo-socjalistycznych: banki niemieckie w Polsce 1939-1945]. Studien zur Zeitgeschichte 75. München 2007, s. 416; Wacław Jastrzębowski, Gospodarka niemiecka w Polsce: 1939-1944. Warszawa 1946, s. 55.
  31. Co baczniejsi obserwatorzy wsi polskiej dostrzegali, że niemiecka propaganda antysowiecka nie wywierała wpływu na chłopów, a być może nawet przysparzała Sowietom sympatii. Sprawozdanie Departamentu Informacji Delegatura Rządu RP na Kraj z listopada 1943 r. AAN Delegatura Rządu RP na Kraj 1325/202/I-35 t. 3, k. 260;  AIPN GK 639/19, k. 128-129 i 133-134.